„Feast of Wire” 20th Anniversary Edition – Calexico

City Slang/Quarterstick, 9 czerwca 2023

„Feast of Wire” 20th Anniversary Edition – Calexico

Zakochałem się w Calexico odkąd usłyszałem ich drugi album „Black Light” z 1998 roku. Jednak nie poszedłem za ciosem i nie kupiłem kolejnych dwóch płyt Amerykanów. Sięgałem po winylowy miniLP „Descamino”, czy EP „Black Heart”. Na swojej liście przebojów miałem m.in. przebój „Quattro”, ale album „Feast of Wire” pominąłem w zakupach. Nie wiem dlaczego? Zebrał wówczas dobre recenzje i naprawdę dobrze się sprzedawał – zwłaszcza jak na europejski rynek. Teraz ukazała się jego jubileuszowa, limitowana edycja i na nią już się skusiłem. To wszak tylko 3 000 sztuk na cały świat. Album ukazał się w wersji dwupłytowej. Do zasadniczego, zremasterowanego krążka dołożono ówczesny singiel „Alone Again Or”, będący przeróbką klasycznego kawałka grupy Love. Na drugą płytę wycięto 10 numerów z „Feast of Wire” zagranych 25 kwietnia 2003 roku dla radia w China Theatre w Sztokholmie – w tym także „Alone Again Or”. Przyglądając się wydanym w tamtym okresie „małym” płytkom zespołu można było śmiało sięgnąć po jeszcze kilka dodatkowych ciekawostek, jak choćby cover zespołu Minutemen, ale on znalazł się obok innych przeróbek na limitowanej edycji z 2003 roku. Oryginalnie czwarta płyta duetu Joey Burns/John Convertino dookreśliła styl muzyczny zespołu, w całym jego bogactwie. Post-rockowa produkcja, meksykańska orkiestrowa werwa, pustynne prażące słońce, kowbojska fantazja i jazzowy sznyt. Pomimo, że Calexico wrzuca się do worka alt-country/americana to zapewniam, że nie ma takiej drugiej ekipy, jak oni. Od walczyka na otwarcie, przez słodkie „Quattro”, pociągnięte duchem Ennio Morricone „Black Heart”, rytmiczne i ubrane w trąbki „Close Behind”, tęskne „The Book and the Canal”, zaskakujące „Attack El Robot! Attack!”, łączące jazz z dziwną elektroniką (jakby Tom Waits spotkał The Residents), meksykańskie wesele w „Across the Wire”, po zgodne z tytułem „Dub Latino” i klasyczny jazz („Crumble”). Nie ważne, czy to utwór instrumentalny, czy z wokalem – i tak oczami wyobraźni widzimy barwną orkiestrę, kaktusy, kurz prerii, wielkie kapelusze, smutne czarnowłose kobiety i odłożone na blaty stołów kolty. Dołożony „Alone Again Or” to faktycznie udany cover, choć nie aż tak warty zachodu, bo wcześniej znalazł się już na singlu i na EP „Convict Pool”. Atrakcją jest zatem koncert, zagrany w składzie: Joey Burns – wokal, gitara, John Convertino – perkusja, Paul Niehaus – klawisze, Jacob Valenzuela – trąbka, Volker Zander – kontrabas, Martin Wenk – akordeon, a w przeróbce Love także Nicola Dunger – wokal i Thomas Tjamkvist – gitara. Zabrzmieli jak na teatralną scenę przystało – świetnie. Chętnie sięgali po utwory instrumentalne, ale nie pominęli też żadnego z trzech ówczesnych singli. Przy czym dwa z nich pojawiają się na samym końcu niejako w formie bisów, bo wcześniej słyszymy, jak Joey zapowiada ostatni utwór w postaci żywiołowego „Guero Canelo”. „Black Heart” jest w wersji koncertowej nieco brudniejsze, ale to jedyne odstępstwo od studyjnych proporcji. Nic się ta muzyka nie zestarzała, więc tylko mogę się cieszyć, że trafiło w moje ręce akurat tak wyjątkowe wydanie tej płyty.

Posłuchaj najnowszej listy przebojów
×