Scena dubstep, w ramach której James Blake debiutował, walnie przyczyniła się do renesansu płyt winylowych. To właśnie maxisingle Blake’a czy Buriala przyniosły tym artystom uznanie i popularność pod koniec pierwszej dekady nowego wieku. Styl i brzmienie jakie zaproponowali zaowocował również zainteresowaniem ze strony sceny mainstreamowej – podobnie jak to miało wcześniej miejsce w przypadku trip-hopowiej sceny z Bristolu. James Blake dostał zaproszenie do współpracy od samej Beyonce, a na jego płycie pojawił się choćby Kanye West. W gronie gości na jego kolejnych płytach znaleźli się też tak uznani artyści jak Brian Eno, Bon Iver, RZA, czy Travis Scott. James dostał Grammy, a jego muzyka coraz lepiej się sprzedaje – także w USA. Nowy album, w zasadzie wolny jest od gości – choć współautorem jednego z nagrań jest Pharrell Williams. Ja trochę odpuściłem sobie śledzenie dokonań Blake’a i nawet nie kupiłem poprzedniej płyty. „Playing Robots Into Heaven” wydaje mi się po tej przerwie najciekawszą odsłoną talentu Anglika. Przede wszystkim podoba mi się nasycenie tej muzyki rytmem i bogatym tłem – co stanowi w szczególności duży przeskok od ascetycznych początków, czy zdominowanych przez pianino nagrań z „Assume Form” (2019). Płyta zaczyna się tak, jakbyśmy się na nią spóźnili, jakby miała ucięty początek. „Asking to Break” pokazuje jako całość, nowy kierunek stylistyczny. Niby nie ma tu nowych środków wyrazu, ale dostajemy powabny klawisz do poprowadzenia słuchacza w nowe rejony. Singlowy „Loading” to jeden z najbardziej ujmujących i czarujących kawałków w całej karierze Blake’a. Dostajemy tu m.in. słodki wokal znanej w latach 70. Judie Tzuke. Do tego odrobina żwawszego rytmu, który krzyżuje się z onirycznym fragmentami wokalno-klawiszowymi. Elektroniczne eksperymenty i jeszcze bardziej wyrazisty rytm tworzą tło dla kolejnego singla – „Tell Me”. To w zasadzie utwór zdolny poruszyć tanecznym parkietem. Jest w nim też delikatność charakterystyczna dla Blake’a i taki generalnie jest pomysł na tę płytę. Odważniejsze podkłady, zagęszczenie ścieżek i przyjemne partii wokalne – nawet jeśli są one elektronicznie przetwarzane i modulowane. Mój ulubiony fragment płyty zamyka „Fall Black” – nieco mroczny, Burialowo brudny, z podbitym basem i zapętlonymi frazami wokalnymi. Elementy gospel, z wykorzystanym głosem pastora Thomasa Lee Barretta, tworzą współczesną wersję uduchowionego przekazu w „He’s Been Wonderful”. Pierwszy udostępniony singiel „Big Hammer” to z kolei flirt z dancehall za sprawą wykorzystania w nim wokali The Ragga Twins. Hip-hopowe konotacje znane już z poprzednich płyt odzywają się w „I Want You To Know”, w który wpleciony jest fragment Snoopy Dogga. To tu słyszymy też gościnny wokal Pharrella Williamsa. Ale generalnie nastój tego nagrania jest dość subtelny. Im bliżej końca płyty, tym więcej wyciszenia, jakby artysta chciał nam przypomnieć, że jest wrażliwym twórcą, a nie szalonym DJ’em. Cieszę się, że James Blake szuka i eksperymentuje. Ten nowy materiał sprawił, że znów w niego uwierzyłem. Czuję, że słucham czegoś nowego i odmiennego, a to duża wartość.