„GUTS” – Olivia Rodrigo

Geffen, 8 września 2023

„GUTS” – Olivia Rodrigo

Oczywiście, że zauważyłem pojawienie się płyty „Sour” niejakiej Olivii Rodrigo w 2021 rok. Trafiła ona do podsumowań płytowych wielu zestawień. Córka puściła mi nawet jakieś nagrania z niej i uznałem, że brzmią inaczej, niż myślałem. Spodziewałem się tanecznego popu z domieszką latino, tymczasem u Olivii Rodrigo bardziej pobrzmiewa studencki imprezowy rock. Album „GUTS” zebrał jeszcze lepsze recenzje i uznałem, że nie ma się co dłużej wstrzymywać z bliższą znajomością. Młoda Amerykanka pomogła sobie w karierze przechodząc przez disneyowski High School Musical, związała się też zawodowo z producentem Danielem Nigro (Sky Ferreira, Carly Rae Jepsen), choć bliższe były jej Fiona Apple i Courtney Love. Jej muzyka to z jednej strony przebojowy pop-rock, a z drugiej przekonujący wyraz gniewu i nonkonformizmu. Doprawdy nie brak tu nut i haseł znanych z kobiecych rockowych wypowiedzi z lat 90. Dziewczyny w trampkach (do których sama się zalicza) mają w niej wyrazicielkę swoich uczuć i poglądów. Nalepka „Parental Advisory” nie jest na tej płycie przypadkowa. Olivii zdecydowanie bliżej do duetu Wet Leg, niż do Lany Del Rey, czy Phoebe Bridgers. Ballady są tu oczywiście – zwłaszcza w środkowej części płyty, ale dominuje gitarowy – nieco tylko wygładzony – punk. To nie jest ten przekaz, co kiedyś u L7, czy The Breeders, ale naprawdę wstydu nie ma.

Posłuchajcie singlowego „bad idea right?”, „ballad of a homeschooled girl”, czy „get him beck”. Czasem dostajemy też zgrabną mieszankę akustycznego i elektrycznego grania, jak w otwierającym „all-american bitch”,  zamykającym „teenage dream” i singlowym hicie „vampire”. Elektroniczny pomruk towarzyszy z kolei imprezowemu „love is embarrassing”. Rytmiczny, kobiecy rock mamy w „pretty isn’t pretty”. Na akustycznych instrumentach zbudowane jest z kolei „the grudge”. To są generalnie dobre piosenki. Olivia przekonuje we wszystkich tych odsłonach. Nie trzeba niczego specjalnie wymyślać, by zaistnieć – o ile dostanie się na to szansę. Zasadniczo nie słucham pop-rocka, ale w przypadku „GUTS” daję się oszukać, że to jednak coś więcej.