Serial o Romce, która chciała zostać raperką to w zasadzie nie był temat dla mnie. Spodziewałem się paru oczywistych dramatów i budującego zakończenia. Tymczasem „Infamia” naprawdę ciekawie opowiada o byciu romską dziewczyną w naszych czasach i pokazuje tę społeczność w nieco mniej innym świetle. Główna bohaterka – Gita (Zofia Jastrzębska) opuszcza ze swoimi rodzicami i młodszym rodzeństwem Walię, by wrócić do Polski. Od początku jest źle nastawiona do takiego scenariusza, bo życie w UK, wśród przyjaciół, pozwalało jej na marzenia i wyrażanie siebie. Po Polsce się tego nie spodziewała, zwłaszcza w przypadku niewielkiej miejscowości na Dolnym Śląsku. Ale na Gitę czekają znacznie gorsze wiadomości, niż uprzedzenia rasowe. Jej ojciec ma długi hazardowe. Rodzina w kraju gotowa jest przyjąć całą piątkę pod swój dach, ale warunkiem jest spłata długu poprzez umowę z czeskimi Romami. Dziewczyna idzie do polskiej szkoły, gdzie ukrywa swoje pochodzenie przed rówieśnikami. Polscy Romowie burzą się na jej stroje i zachowanie. Wśród miejscowych nie brakuje Polaków, którzy traktują Romów z pogardą i wrogością. Splot wydarzeń sprawia, że jeden z Romów – Tagar szczególnie naraża się grupie chłopaków o „narodowych sympatiach”. Gita poznaje Tagara na jednej z imprez. Łączy ich muzyka, ale z czasem nie tylko ona. Z wolna nakręcają się kolejne pola dramatu. Twórcom „Infamii” udaje się jednak utrzymywać siłę i wiarygodność tej historii unikając prostych podziałów na to co słuszne i nie. Nie ma tu powielania oczywistych klisz o tym, że wyzwolenie od tradycji jest dla romskiej dziewczyny jedyną dobrą drogą, albo, że Romowie to w gruncie rzeczy piękna społeczność tylko nierozumiana przez innych. W tym serialu chodzi przede wszystkim o to, czy chcesz się identyfikować ze swoją wspólnotą, czy chcesz ją zmienić. Czy tradycja jest święta, czy może uczucia i marzenia są od niej ważniejsze. I de facto nie dostajemy tu prostych odpowiedzi. Losy Gity, jej rodziny, Tagara są pokręcone. Każdy ma coś za uszami, każdy walczy i próbuje coś dla siebie wygrać. Szczerość bywa w spojrzeniu, ale nie koniecznie w słowach i czynach. Podobnie jest z polską młodzieżą, która nawet jeśli jest otwarta, to przede wszystkim szuka akceptacji dla siebie samej. Rzadko pojawia się w serialach pozytywna postać księdza – a tu taka jest. „Infamia” zaskakuje. Nie ucieka od niemiłych prawd, nie wybiela, ale też wiele tłumaczy. Więcej tu łez i goryczy, niż radości i romantycznej aury. Na uwagę zasługuje także wielość ciekawych ról i postaci. To nie są tła dla głównych bohaterów. Naprawdę bardzo solidna robota, dobry scenariusz i ciekawa próba wejścia w niepopularne środowisko i tematy.