Jeśli ktoś zapomniał, że Public Image Ltd. istnieje, to John Lydon przypomniał mu o tym startując w irlandzkich eliminacjach do Eurowizji. Była to prawdziwie punkowa przewrotność, tym bardziej, że singiel „Hawaii” dedykowany był śmiertelnie chorej żonie wokalisty i choć nie przypominał typowych nagrań PIL, to nie pasował też do konwencji festiwalu. Piosenka zajęła 4 lokatę, żona Lydona zmarła 4 miesiące później, a kwartet w sierpniu opublikował swój 11 album. „End of World” to trzecia pozycja zespołu od czasu jego reaktywacji w 2009 roku. Skład, zbudowany w większości z muzyków grających już razem w drugiej połowie lat 80. jest niewątpliwie stały w swoich pomysłach. Ostatnie płyty brzmią dość podobnie, ale niezmiennie udanie. Jakby zespół po dawnych podróżach stylistycznych odnalazł wypadkową pomysłów i ją teraz konsekwentnie realizował. Johny Lydon ma wciąż dar w głosie. Singlowe „Car Chase” plasuje się wśród najpopularniejszych kawałków zespołu z lat 80. To naprawdę nośny numer (choć na Eurowizji też by pewnie furory nie zrobił). Numer tytułowy oparty jest o żłobiące temat gitary, trochę jak w czasach słynnej drugiej płyty zespołu. W „Being Stupid Again” rolę gitary zastępuje w tej robocie syntezator basowy, na którego frazach zbudowany jest cały kawałek. . „Down On The Clown” wykorzystuje dubowe pogłosy. Generalnie PIL porusza się po bezpiecznych dla siebie ścieżkach, co nie zawsze jest szczególnie porywające. Odrobina zaskoczenia pojawia się w „Dirty Murky Delight”, inspirowanym ponoć twórczością Iana Dury. „The Do That” to jakiś wypaczony rock’n’roll – jakby bawili się przy nim The Residents. Klasyczny PIL wraca w „LFCF”, czyli Liars, Fakes, Cheats and Frauds. Średnie tempa, konsekwentna sekcja rytmiczna, zadziorny wokal i gitarowe ozdobniki. Zespół który tym albumem wkroczył w kolejną dekadę swojej aktywności, wciąż unika bycia parodią samego siebie. Dokłada nowe nuty i zdania do bogatego już dorobku. Nadal potrafi czymś zaskoczyć. Nie tylko zamykająca płytę piosenka „Hawaii” jest tego dowodem. Niewiele znam zespołów, pamiętających lata 70., których działalność ma wciąż jakiś artystyczny sens. Public Image Ltd. nigdy nie przyprawiał mnie o wypieki na twarzy, ale bez wątpienia coś wniósł do muzyki i – co istotne – nadal nie przynosi nikomu wstydu.