„Ten się śmieje, kto ma zęby” – Zyta Rudzka

Wydawnictwo W.A.B., 2022

„Ten się śmieje, kto ma zęby” – Zyta Rudzka

Co to ja wcześniej czytałem Zyty Rudzkiej? Zdaje się, że nic. Musiała dostać w tym roku Nagrodę Nike, bym w końcu coś wziął do ręki. No a proza jej całkiem zgrabna – z tych zabawnych, społecznych. Napisana językiem w pierwszej osobie przez kobietę niewykształconą, ale swoje wiedzącą. Wera prowadziła przez lata zakład fryzjerski, męski. Nie miała dyplomu, ale miała branie i fach w ręku. Kobieta z niej była do rzeczy. Gdy poznała Karola, utytułowanego dżokeja, co miał podejście do koni, pokochała go impulsywnie. Ale powieść „Ten się śmieje, kto ma zęby” pisana jest już z perspektywy przygotowań Wery do pogrzebu Karola. Kobieta nie ma już swojego zakładu, wyprzedaje z mieszkania wszystko co może – łącznie z pucharami zmarłego. Słuchamy jej utyskiwań, wspomnień i przechwałek. Ze wspomnień wyłania się bardziej portret Wery, niż Karola, czy ich małżeństwa. Wera ceniła mężczyzn, ale kochała się też w Zośce z monopolowego. Zośka źle na tym wyszła, Wera znalała sobie pocieszenie w innych – nawet w paskudnej Helenie, z którą Karol ją zdradził. Bohaterka nie jest osobą nadmiernie refleksyjną i zasadniczo najbardziej dba zawsze o siebie. Nawet stypę wyprawia na względnie bogato, ale nikogo na nią nie zaprasza. Wciska ludziom z uporem stary zegarek ojca. Wyciąga kasę od kogo może. Jednak jest w niej coś, co sprawia, że trudno nie kupić tej kobiety – z jej niewyszukanymi manierami, z życiowymi udrękami i radościami. Przygotowania do pogrzebu idą jej ciężko, bo na wszystko brakuje pieniędzy. Zbieramy zatem z Werą wszystkiego po trochu, licząc na układy, życzliwość lub frajerstwo innych. Małżeństwo z „Dżokejem” nie było pasmem radości, choć bywało przyjemnie. Końcówka wypadła nędznie. Do tego stopnia, że Wera łzy nad trumną nie uroniła. Proza Zyty Rudzkiej pociąga tym niższym, niegramatycznym światem, w którym życie jest prostsze, bardziej instynktowne, ale na swój sposób pełne. Wera potrafi o siebie zadbać, umie też przygadać i czytelnik ma generalnie ubaw z jej narracji. Bezwstydnie pociąga nas życie, którego sami nie chcielibyśmy wieść, ale które kusi by je podglądać i podsłuchiwać. Ta powieść nie jest osadzona w konkretnym miejscu, ani czasie. Jak dla mnie to lata 90. i to też ma swój urok - czasów minionych i relacji jakich dziś się tak nie buduje.

Posłuchaj najnowszej listy przebojów
×