Amerykańska, avant-popowa artystka, współtworząca niegdyś duet Chairlift, nie ma w Polsce jeszcze pozycji gwiazdy. Dość powiedzieć, że jej najnowszy album ukazuje się na naszym rynku 9 miesięcy po światowej premierze. Podobnie było z płytą „Peng”, którą recenzowałem na początku 2020 roku. Tegoroczne dzieło, nominowane do Grammy, z gośćmi w osobach Grimes i Dido, uchodzi za jedną z najlepszych popowych płyt mijającego roku. Przy czym pop w ujęciu Amerykanki to mało precyzyjne określenie. Caroline Polachek nasiąkła z jednej strony muzyką japońską (przez kilka lat mieszkała z rodzicami w Tokio), ale też post-punkową i awangardową sceną Nowego Jorku. Kształciła się ze śpiewu i gry na instrumentach klawiszowych. W dzieciństwie fascynowała ją Enya, w późniejszych latach Kate Bush i Fiona Apple. Pierwszy singiel z „Desire, I Want To Turn Into You” ukazał się jeszcze w 2021 roku, trzy kolejne w 2022, a dwa ostatnie na początku tego roku. Zanim w Polsce wyszła płyta, Caroline opublikowała już nowe nagranie, spoza albumowego setu. Na płycie dominują wciąż syntetyczne dźwięki rodem z lat 80. Tak też brzmią tu gitary i perkusja. Czasem pojawiają się klubowe podkłady w stylu z początku lat 90. W „Sunset” temat prowadzą ciepłe rytmy calypso. Wokalnie, poza zwiewnymi partiami dostajemy w pakiecie różne nakładki i pogłosy. Nie brak tu zmysłowości, co podkreślają także grafiki umieszczone we wkładce do płyty. Do moich faworytów należy choćby "Crude Drawing of an Angel", w którym czuć klimat z wczesnych płyt Laurie Anderson. Nie da się też przegapić utworu z gościnnym udziałem Grimes i Dido – delikatne „Fly to You” unosi się lekko nad ziemią. Podoba mi się też końcówka płyty: świetnie oddające tytuł „Butterfly Net” oraz dwa single – „Smoke” i „Billions”. To taki pop na miarę dzisiejszych czasów – stylowy, z pomysłem. Jest i gitara, i chór. Może nadal nie kupuję w całości twórczości Caroline Polachek, ale śledzę jej poczynania za sporym zaufaniem. Tegoroczna płyta jest bardziej przebojowa od poprzedniczki i mocniej zostaje w głowie. Po mocnym początku zaczynają się coraz liczniejsze smaczki w aranżacjach i w końcu trudno się tej muzyce oprzeć.