„Isn’t It Now?” – Animal Collective

Domino, 29 września 2023

„Isn’t It Now?” – Animal Collective

Poznałem Animal Collective za sprawą płyty „Strawberry Jam” (2007), która wydała mi się odmienna od innych rzeczy, jakie wówczas słuchałem, ale niewątpliwie interesująca. Od tego czasu zwracam uwagę na płyty Amerykanów, jak i jednego z członków kolektywu znanego jako Panda Bear. Nieoczywistość muzyki tego zespołu to w sumie eufemizm. Ich wczesne propozycje są właściwie dla mnie nieprzyswajalne, natomiast te współczesne pozwalają się lubić. Potrzeba oczywiście czasu, nastroju i pewnej wprawy, ale staram się nie pomijać kolejnych premier Animal Collective. Z not prasowych wynika, że kwartet nagrał ten nowy materiał z „upolowanym” przez siebie producentem (Russell Elevado), działającym raczej w mniej awangardowych klimatach. Piosenki mieli ograne od paru lat i w zasadzie czekali tylko na możliwość zarejestrowania ich w studio. Sesja poszła gładko, na luzie i generalnie prosto. Wydanie płyty poprzedziła publikacja trwającego 22 minuty singla „Defeat”. Tacy są właśnie Animal Collective! Album „Isn’t It Now?” też zaczyna singiel – „Soul Capture”, ale to tylko 6 minut. Piosenka autorstwa Avey’a Tare jest ładnie rozśpiewana i ma faktycznie zadatki na zapadnięcie w pamięć. Ma prosty, pocieszny rytm i tylko za długą końcówkę, przez co przypomina nagrania Can z czasów „Soon Over Babaluma”. „Genie’s Open” i „Broke Zodiac” to z kolei utwory Pandy Bear i jest w nich bardziej psychodeliczny styl. Coś z wczesnego Gong’a i kolorowej psychodelii z epoki dzieci kwiatów. Sympatyczne to, pogodne, z ładnymi przejściami i śpiewem na kilka przeplatanych głosów. Nastrój „Magicians from Baltimore” jest dość adekwatny do tytułu tej trwającej blisko 10 minut kompozycji. Jest nieco tajemniczo, odrobinę groźnie, ale nie tak by się na serio bać. Tym bardziej, że pod koniec brzmi to raczej jak zabawa. Opus magnum rozdzielające płytę na dwie części, czyli wspomniany „Defeat”, to wspólne dzieło obydwu liderów. Jak przystało na tak poważny format czasowy, dostajemy tu zmiany tempa, tematów i nastrojów. Bardziej to Yes, niż Genesis, gdyby szukać paraleli do lat 70. Bardziej wizyjno-medytacyjnie, niż narracyjno-teatralnie. Kolejny singiel – „Gem & I” to lekka kompozycja, ale trochę bez historii. Ciekawsze jest „Stride Rite” autorstwa trzeciego z wokalistów i multiinstrumentalisty Deakina. Jest w nim jakby orientalny klimat. Nie bardzo przekonuje mnie natomiast finałowe „King’s Walk” – zbudowane na wokalnych zawołaniach i echach. Akurat na jak tak długą płytę (64 minuty), ten numer bym odpuścił. „Isn’t It Now?” to bogata płyta, z której można czerpać różne atrakcje. Trudno przyrównać Animal Collective do innych zespołów i to też duży plus dla tej grupy. Ich najnowsze dzieło widzę powyżej średniej w ich całej dyskografii.

„Isn’t It Now?” – Animal Collective
Posłuchaj najnowszej listy przebojów
×