Wcale mnie nie dziwi, że policyjne rodziny są specyficzne. Tym bardziej, jeśli połowa członków pracuje w organach ścigania. Ojciec – Grzegorz Keller to legenda, gość od twardej ręki, policjant w starym stylu. Jego metody wychowawcze doprowadziły do tego, że jedna córka (Karolina) poszła w jego ślady, a druga (Ewa) obrosła w lęki. Żona też zamknęła się w sobie. Niemniej, gdy Grzegorz Keller nagle zaginął, rodzina popadła w dziwny stan hibernacji emocjonalnej. Karolina jest tylko dzielnicową, ale jej ambicje i „policyjny” nos sprawiają, że zostaje włączona do ekipy Michała, by prowadzić dochodzenie w sprawie zabójstwa pewnego mężczyzny z jej rewiru. W tym serialu nie ma efektownych akcji, a praca policji bardziej przypomina taką, jaką sobie wyobrażamy, niż oglądamy w serialach. W gruncie rzeczy ciekawsze sprawy rozgrywają się w samej Karolinie, która przypadkiem natrafia na koszmarne znalezisko w domowym garażu. Konstrukcja jej psychiki wymaga psychologicznej interwencji, z której nie chce już korzystać To zasadniczo twarda dziewczyna, upierdliwie uparta. Jej zwierzchnicy są z kolei bardziej zainteresowani zamknięciem sprawy, niż dotarciem do prawdy. Wystarczy pewnego rodzaju prawdopodobieństwo, albo po prostu przyznanie się do winy. Maja Pankiewicz w roli Karoliny jest zdecydowanie trafionym wyborem. To dziwna, narwana dziewczyna, o zaburzonej emocjonalności. Jej siostra i mama wcale nie wyglądają lepiej, choć Ewa bardzo się stara grać lepszą rolę. W zasadzie po jej relacji z córeczkami widać, że musi być często zastępowana przez innych. Scenariusz „Morderczyń” oparto na prozie Katarzyny Bondy. Czuć tą kobiecą perspektywę w tym serialu i to jest także jego wartością, bo mało wiemy z popkultury o policjantkach, a jeszcze mniej o ich rodzinach. Ciekawe są też finałowe rozstrzygnięcia, gdzie wyjątkowo nie chodzi tylko o to kto zabił, ale też co z tego wyniknie dla bohaterek, a zwłaszcza dla Karoliny. Przyznam, że nie czytałem kryminałów Bondy. Na pewno nie są językowo tak stylowe, ale przez to wcale nie stają się mniej prawdziwe. Czekam zatem na kolejne ekranizacje.