Koncert Moriah Woods & Penthouse

Klub „Smok”, Puławy 12 grudnia 2023

Koncert Moriah Woods & Penthouse

Morię Woods widziałem już kilkakrotnie, natomiast Penthouse znałem tylko z dwóch teledysków nakręconych w Puławach. Spodziewałem się, że układ koncertu będzie odwrotny, natomiast pierwsza na scenę wyszła Moriah – sama z gitarą akustyczną. Zagrała naprawdę krótki set. Miały być cztery kawałki, ostatecznie dała się namówić na jeden bis. Miała przygotowane podkłady dźwiękowe, więc nie był to jakiś „ogniskowy” występ. Jej głos i gitara zabrzmiały jak zwykle intrygująco i hipnotycznie. Czy to w zbolałym „Currents”, czy w napędzanym wystukiwanym prosto rytmem „Humanhood”. Gdy w tle mieliśmy oświetloną na czerwono kotarę, można było się poczuć jak w scenie z serialu „Twin Peaks”. Zasadniczy set kończył cover „Wicked Games” Chrisa Isaak’a, który wypadł delikatniej, niż grany kiedyś z zespołem, ale tak samo czuć było w tym wykonaniu miłość do tej piosenki. Na bis zabrzmiał, nie aranżowany wcześniej na sam głos i gitarę „Old Boy”. Wypadł nie gorzej, niż oryginał z drugiej płyty. To po prostu dobry kawałek. Podobała mi się ta odsłona twórczości puławskiej Amerykanki. Pasowała do miejsca i czasu. Dawała miejsce wyobraźni. No i na pewno nie pozostawiła uczucia przesytu.

Zespół Penthouse ledwo pomieścił się na scenie klubu „Smok”. Siedem osób, zestaw perkusyjny, organy – nie dziwię się, że wokalista (Michał Strażewski vel ”Jack Saint”) często wypuszczał się z mikrofonem przed scenę i pomiędzy stoliki. Ze swoim wyglądem dandysa przypominał nieco Maćka Maleńczuka, a trochę Jarvisa Cockera z Pulp, choć bez nadmiernego zblazowania. Zrobił dobrą robotę, choć ze swoim niskim, artystowskim głosem mógł przecież dumnie trwać za mikrofonem skupiony wyłącznie na sobie. Twórczość Penthouse przypomina całą masę rzeczy, ale nic z krajowej sceny i to jest jego siła. Skojarzenia z Wovenhand, Lambchop, Crime and the City Solution, a nawet Fontaines D.C. są dość szybkie. Tym bardziej mogło dziwić, że przed numerem „Cruel World” padło pytanie, czy są na widowni miłośnicy Led Zeppelin? W zespole gra gitarzysta związany przez lata z hardo-core’ową Ahimsą (Tomek Sierajewski) i perkusista punkowego The Black Tapes (Dawid Ryski). Skład uzupełnia klawiszowiec "Raff" oraz Puławianie – basista Tomek Szewczyk i siostry Gąsiorowskie w chórkach. Trzeba dodać, że Magda i Zosia robią dodatkowo stylowe układy, co podnosi jakość odbioru. Zespół wydał w tym roku płytę dla Anteny Krzyku i to na niej oparł występ. Fajnie zabrzmiały m.in. „Eyes On The Prize”, czy „Soul Rebel”. Wokalista pod koniec zaprosił na scenę Morię do wykonania singlowego „Queen Remedy”. Zespół zaproponował też pierwsze zwiastuny nowej płyty, nad którą już pracuje – m.in. zagrany na zakończenie „Kansas City”. Dobrze się tego występu słuchało. Nawet jeśli czasem to klimat był ważniejszy, niż same kompozycje. Penthouse ma przed sobą przyszłość, choć porusza się po nieźle wydeptanych ścieżkach. Dziwnym trafem w Polsce się tak nie gra, a przecież świetnie się taka muzyka sprawdza w klubach. Akurat publika na puławskim koncercie była dość zastanawiająca – od małych dzieciaków po członków „Klubu Trzeciego Wieku” (chyba?) – w każdy razie młodzież stanowiła co najwyżej połowę odbiorców, przy niepełnej niestety frekwencji. Co by było, gdyby odpadły rodziny i najbliżsi przyjaciele? Takie to widać czasy dla rock’n’rolla – nie mówiąc o klasycznym problemie proroka we własnym kraju.

Koncert Moriah Woods & Penthouse