Wszystkim chyba podoba się serial „1670”. Śmianie się z samych siebie jest zdrowym i szlachetnym odruchem. Wiadomo, że klimatu do naigrywania się z polskiej szlachty, z dworu oraz pobożności (nawet tej zakłamanej) u nas ostatnio nie było. Serial scenarzysty polskiej wersji „The Office” – Jakuba Rużyłło (i w takiej stylistyce utrzymany) długo czekał na swój czas. Teraz bawi niemal podwójnie, bo choć historyczny, to przecież z wyraźnymi aluzjami do teraźniejszości. Bo niby o przywarach sarmackich, to jednak w dużym stopniu o naszych, narodowych. Nie brak tu też nawiązań do atrybutów współczesności, przypominających pomysły z „Kajka i Kokosza”. W posiadłości Adamczycha (nazwa wzięta zapewne stąd, że według niektórych poglądów Adam był jednym z protoplastów Królestwa Polskiego) majątkiem zarządzają Jan Paweł (główny bohater grany przez Bartłomieja Topę) oraz jego przeciwnik Andrzej (który posiada „większa połowę” Adamczychy). Jan Paweł ma ambicję stać się najsłynniejszym Polakiem w historii noszącym te imiona. Jego żona Zofia (Katarzyna Herman) jest przykładem kobiety żyjącej skromnie (cała w czerni) i wg surowych, katolickich zasad (choć do czasu). Jeden Syn – Jakub jest duchownym (pazernym, przekupnym i niezbyt wierzącym). Drugi – Stanisław pragnie ożenić się z mieszczką. Córka Aniela to z kolei protoplastka „Lewaczki”, która pragnie zmieniać świat na lepsze na drodze postępu, tolerancji i miłości do zwierząt. Sympatyzuje też z pomocnikiem kowala, który przybył właśnie do wsi z Litwy. W kolejnych półgodzinnych odcinkach śledzimy przygody rodziny Adamczewskich na tle typowo szlacheckich aktywności, jak prowadzenie gospodarstwa, polowanie, pojedynek, przyjmowania gości, czy wesele. Wszystkie te historie są niewymuszenie zabawne – także w warstwie językowej. Jan Paweł objawia się jako przykładny zbiór wad szlacheckich – pyszałkowatości, ograniczenia umysłowego, zaściankowości, porywczości, zazdrości i lenistwa. Pomimo tego trudno go nie lubić – podobnie jak wszystkich innych bohaterów, z których każdy ma coś za uszami. Humor jest tu w każdej postaci – łącznie z czarnym. Naprawdę potrzebna była taka produkcja, choćby jako pogodne odreagowanie po ostatnich dumnych latach.