„Bird Machine” – Sparklehorse

Anti-, 13 grudnia 2023

„Bird Machine” – Sparklehorse

Żałuję, że nie słuchałem Sparklehorse, gdy jeszcze istnieli. Samobójstwo lidera zespołu w marcu 2010 roku, zamknęło karierę tej ciekawej grupy. W ub. roku ukazała się płyta złożona z nagrań odnalezionych przez brata Marka – Matta – które powstały niedługo przed tragedią. To muzyka bliska temu co proponują Eels. Taki miks przybrudzonego alternatywnego grania, z ładnymi melodiami i odrobiną brzmień retro. Do tego tęskny głos Marka Linkousa, przypominający nieco Jamesa Mercera (The Shins, Broken Bells). Pracę w studio odrobili dwaj wielcy producenci Steve Albini i Greg Calbi. No i dostaliśmy naprawdę udane dzieło, które szkoda żeby kurzyło się jedynie gdzieś na archiwalnych taśmach. Rodzina i przyjaciele Marka dograli, czy też dokończyli niektóre ścieżki – m.in. wokalista Grandaddy dołożył swój głos w dwóch numerach. Jak wspomniałem, nie jestem znawcą Sparklehorse, więc trudno mi powiedzieć, jak „Bird Machine” plasuje się na tle dawnych płyt zespołu. Tu w każdym razie słychać ciekawe wyważenie pomiędzy skłonnością do dźwiękowych eksperymentów, a umiejętnością pisania przyjemnych piosenek. Jakoś niedaleko tej płycie do nowego albumu Lecha Janerki, ale także do pożegnalnego singla The Beatles. Dzięki włożonej na nowo pracy, „Bird Machine” jest zróżnicowane, żywe i chyba nie tak „gotyckie”, jak mogło być pierwotnie. W jedno z nagrań wkład kompozytorski wniósł Brian Burton, z którym Sparklehorse nagrali (wspólnie też z Davidem Lynchem) ostatnią płytę. Był to zresztą projekt, w którym udział wzięli m.in. Black Francis, Wayne Coyne, Suzanne Vega, czy Julian Casablancas, co pokazuje znaczenie twórczości Marka Linkousa. Cieszę się, że nie przegapiłem całkiem zjawiska jakim był Sparklehorse. Tej pożegnalnej płyty dobrze się słucha i jakieś hity nawet można z niej wykroić. Choćby takie „The Scull of Lucia”.

„Bird Machine” – Sparklehorse
Posłuchaj najnowszej listy przebojów
×