Jestem stary, a nawet jak byłem młody, to nigdy tak nie imprezowałem jak bohaterki „How To Have Sex”. Trzy angielskie nastolatki wylatują do Grecji na wakacje, po szkolnych egzaminach i tam chcą się zabawić. Generalnie chodzi o picie, tańczenie i podrywanie. Początek filmu rozsadza energia dziewczyn. Można się zmęczyć ich nadaktywnością i gadulstwem. Od razu wiadomo o co im w życiu chodzi. Myślą o zabawie, ciuchach, seksie i frytkach z serem. Jedna z nich woli dziewczyny, jedna zawaliła egzaminy i jedna też przeżyje na tych wakacjach swój pierwszy raz. Ten film to jedna wielka zabawa przerywana chwilami odsypiania i kaca. Dzień dzieli się na sen, tzw. „beforki” – czyli „wstępniaczki” do imprezowania oraz same balangi. Hotel pełen jest młodzieży – właściwie nie widzi się nikogo innego. Nawiązanie znajomości jest najprostsze na świecie. Tara (gówna bohaterka) zostaje zagadnięta przez chłopaka z sąsiedniego balkonu. „Badger” ma kumpla Paddy’ego i kumpelę, która woli dziewczyny. Wszystko zatem pasuje, można zacząć zabawę. Muzyka oparta jest na prostych beatach i głębokich basach. Alkohol leje się w różnych kolorach, a wodzireje wymyślają niedwuznaczne zabawy dla chętnych. Tara i „Bagder” biorą udział w jednej z takich „konkurencji”, ale nie idzie im najlepiej. Chcą później jeszcze raz spróbować swoich sił, ale tym razem zasady zabawy przekraczają granice jakiegokolwiek „smaku” i Tara się wycofuje. Zmieszana i rozczarowana, trafia na Paddy’ego, a ten proponuje jej ucieczkę na plażę. Tam sytuacja rozwija się szybciej niżby Tara chciała, a jej „tak” skazane jest na porażkę. Przez kolejne sceny widzimy skalę pomyłki nastolatki, starania „Badgera” i próby wykorzystania sytuacji przez Paddy’ego. Robi się coraz bardziej smutno, mimo, że zabawa wciąż trwa. Jest też w tym filmie moment złowieszczy, gdy Tara znika po nocy i nikt nie wie, gdzie jest. Kamera pokazuje pustą i zaśmieconą ulicę miasteczka. Jakiś czas później, tą sama ulicą będzie wracała do hotelu Tara – niejako tak samo zaśmiecona. Ten film jest prosty i naturalny, niczym dokument. Proste dialogi, dużo zbliżeń. Autorka nie ocenia i nie krytykuje swoich bohaterów. Obawiam się jednak, że pokazuje bardzo prawdziwy obraz i nie specjalnie cokolwiek w nim koloryzuje. Jest cała masa takich historii i tak zachowujących się młodych ludzi. I to nawet nie jest głos w sprawie, że trzeba coś z tym zrobić. Natomiast dobrze, żeby młodzi ludzie ten film obejrzeli.