„Detektyw” sezon 4, Kraina nocy – Issa Lopez

Ten sezon zaczyna się naprawdę intrygująco. Nad niewielką osadą na Alasce zapada polarna noc, a pracownicy stacji badawczej zamarzają w przerażeniu. Śledztwem pokieruje Elizabeth Danvers (Jodie Foster), której z czasem pomagać będzie Evangeline Navarro (Kali Reis). Druga z nich w zasadzie wciąż drąży zagadkę śmierci swojej przyjaciółki, brutalnie zamordowanej kilka lat wcześniej. W tle mamy kopalnię zanieczyszczającą środowisko, z którą walczą miejscowi – w tym córka szefowej policji. Sama Danvers nosi w sobie traumę utraty synka w wypadku samochodowym, z kolei z krnąbrną Navarro łączy ją kontrowersyjna interwencja, w której śmierć poniósł jeden z mieszkańców. Wszyscy w tym serialu cierpią, walczą z demonami lub wręcz zjawami z przeszłości. Mrok, mróz, odludzie – to wszystko podkręca atmosferę. Danvers jest do bólu realistką, z kolei w Navarro płynie krew miejscowych. Gdy w końcu połączą siły, śledztwo rusza do przodu. Z kolei emocje zaczynają opadać, bo coraz trudniej oddzielić prawdę od widm. Bohaterowie pierwszego i drugiego planu zaczynają cierpieć na samotność – piętrzą się kłótnie i rozczarowania. W końcu zdrowy rozsądek zaczyna przegrywać. Przegrywają w tym serialu także mężczyźni, którym przypisywana jest rola ofiar, podejrzanych lub - co najwyżej – pomocników, czy dostawców usług seksualnych. Szkoda tej atmosfery i pierwotnego potencjału. Chwile jak z horrorów nie były wcale najgorsze. Finał jest jednak zdecydowanie rozczarowujący. Sztampa łączy się z przesadą. Kobieca lojalność jakoś nie specjalnie tu wzrusza. W sumie dobrze, że to tylko 6 odcinków.