„Glasgow Eyes” – The Jesus and Mary Chain

Fuzz Club, 22 marca 2024

„Glasgow Eyes” – The Jesus and Mary Chain

Zawsze lubiłem The Jesus and Mary Chain, choć wciąż trudno mi słuchać ich słynnego debiutu. Moją ulubioną pozycją w dyskografii Szkotów jest „Honey’s Dead” z 1992 roku – jeden z pierwszych CD jakie sobie kupiłem. Nie mogę natomiast powiedzieć, że spodziewałem się ich nowej płyty, czy też na nią czekałem. Wydany w 2017 roku „Damage and Joy” potwierdził, że ich powrót w 2007 roku miał czysto sentymentalne znaczenie. Tymczasem „Glasgow Eyes” jakoś rusza i cieszy. Przede wszystkim trafił w moje ręce przed oficjalną premierą, przesuniętą w ostatniej chwili na 22 marca. Nie wiem w czym rzecz, ale ja go zamówiłem na początku miesiąca i 15 marca odebrałem. Może chodzi o brak jakiejkolwiek informacji o nagraniach we wkładce? Pierwszy anons materiału, wydany w listopadzie „JAMCOD”, zabrzmiał mi tak, że poczułem nową energię w braciach Reid. Sama płyta zaczyna się od szybkiego, wspartego damskim wokalem i podbitego pulsującą elektroniką „Venal Joy”. Jest zmysłowo i rock’n’rollowo. „American Boy” tonuje nastrój i zwalnia tempo, za to zagęszcza gitary. Nowofalowo rozmarzony jest z kolei "Mediterranean X Film". Tak jeszcze TJAMC nie grali. Jak może brzmieć „Discotheque” w wykonaniu braci Reid? Jak skrzyżowanie Devo z Primal Scream. Śmiałe sięgnięcie po elektronikę na tej płycie okazuje się zgrabnym posunięciem. Dopiero „Pure Poor” brzmi jak dawne TJAMC  i głównie gra słów w tytule pozwala na zapamiętanie tego powolnego, gęstego, fuzzowego numeru. „The Eagles and The Beatles” zaczyna się jak „I Love Rock’n’Roll” Joan Jett i niewątpliwie jest ukłonem dla muzyki rockowej sprzed lat. Nie tylko w tytule przywoływani są tu wielcy artyści, choć sama kompozycja należy do prostych. Chwyta od pierwszych taktów „Silver Strings” i dziwię się, że nie wyszedł na drugim singlu. To bardzo zgrabny i przyjemny kawałek, z prostym klawiszem i równym tempem. Drugim singlem jest natomiast „Chemical Animal”, wolniejsze i zdecydowanie refleksyjne. W sumie też fajne. Najnowszy singiel – „Girl 71” to z kolei typowe granie Szkotów, znów lekko wzbogacone damskim wokalem i z rytmicznym klaskaniem. Tytuł finałowego utworu to kolejna gra słów „Hello Lou Reid” – sam numer jest natomiast dość oryginalny jak na ten zespół, z fragmentami podążającymi za onirycznym obliczem Velvet Underground. „Glasgow Eyes” nie jest rewolucyjne, jak „Psychocandy”, nie podąża za aktualnymi trendami, jak to było przy „Honey’s Dead”, ale słucha się go dobrze i czuć jakąś świeżość w podejściu do materii, czego dawno w przypadku TJAMC nie doświadczyłem.

„Glasgow Eyes” – The Jesus and Mary Chain