„Dżentelmeni” – Guy Ritchie

Wielka Brytania/USA, 7 marca 2024

„Dżentelmeni” – Guy Ritchie

Komedia gangsterska to wdzięczny gatunek, zwłaszcza gdy zabierze się za nią Guy Ritchie – twórca „Przekrętu” i „Porachunków”. Serial to nowy grunt, na który wszedł ten reżyser i można odnieść czasem wrażenie, że dopiero zaczął się go uczyć. W sumie operując znacznie dłuższym formatem trzeba inaczej rozłożyć intrygi i akcenty komediowe. W sumie sam Ritchie wyreżyserował tylko dwa pierwsze odcinki, ale styl całości jest dość jednolity. Historia jest następująca – Eddie, przystojny oficer, wraca do domu, by poznać ostatnią wolę swojego ojca – arystokraty. O dziwo to on zostaje głównym spadkobiercą pokaźnego majątku, a nie jego starszy brat, który zdążył się już mocno zadłużyć na poczet spodziewanego dziedzictwa. Eddie podejmuje się wyciągnięcia brata z kłopotów, co okazuje się o tyle trudne, że brat naraził się gościom z Liverpoolu, którzy są religijnymi ekstremistami i parają nielegalnymi interesami. Z kolei odziedziczony majątek jest w dużym stopniu przykrywką dla biznesu niejakich Glassów – potentatów w handlu marihuaną. Brat Eddiego w ramach przeprosin niefortunnie pozbawia głowy gościa z Liverpoolu. Na posesję Eddiego ma chrapkę pewien bogaty przedsiębiorca z Londynu, który wydaje się równie niebezpieczny w działaniach, jak rodzina Glassów. Akcja prowadzi zatem od kłopotów do kłopotów. O dziwo Eddie doskonale potrafi pośród nich lawirować, a przy okazji – jako były żołnierz – dobrze radzi sobie z bronią, tudzież z pięściami. Pomimo dość ujmującej powierzchowności, nie wpada z kolei w romanse, a jego relacja z córką Glassów – Susie jest jedną z atrakcji tego serialu. Obydwoje z uśmiechem i wyrachowaniem potrafią podkładać sobie „świnie”, dopóki nie zauważą, że w gruncie rzeczy tworzą doskonały, biznesowy duet. Jak to w filmach Ritchiego bywa, dostajemy tu całą plejadę barwnych postaci, w dodatku ciekawie obsadzonych. Nie brak też, lubianych przez reżysera, charakternych Cyganów. Postać Eddiego zgrabnie przechodzi od roli tytułowego dżentelmena z klasą do kogoś, kto posiadane maniery wykorzystuje dla realizacji coraz mniej eleganckich interesów. Zgodnie z tytułem wszyscy w tym filmie starają się trzymać poziom i klasę. Na tym zbudowany jest w dużej mierze humor tego dzieła. Język i maniery są przeważnie nienaganne, morale natomiast nieco szwankuje. W finale szóstego odcinka poziom katastrofalnych układów i relacji sięga zenitu. Wydaje się, że w kolejnych poleje się głównie krew. Jak na komedię jednak przystało, bohaterom włos z głowy nie spada, a szelmowski uśmiech zatryumfuje na obliczu księcia Eddiego. Przyjemna, dobrze napisana i zagrana rozrywka.