Mój drugi po „Sielankach” kontakt z prozą George’a Saundersa okazał się nieco trudniejszy od pierwszego. Ten zbiór opowiadań opublikowany oryginalnie w 2022 roku przynosi jedną dłuższą historię tytułową (prawie 80 stron) i osiem dość klasycznych rozmiarem opowiadań. Określenie „klasyczny” pasuje jednak wyłącznie do niektórych opowiastek – o ile w ogóle do jakiejś. W tekście „Mój dom” mamy dwóch starszych mężczyzn i wiekowy dom z ponurą przeszłością. Jeden chce kupić tajemniczy zabytek, ale drugi zostaje urażony jego propozycją. Dom popada w ruinę, tak jak znajomość obydwu staruszków. W tym akurat przypadku wiemy o kim jest opowieść i czego dotyczy. Pozostałem historie nie zawsze dają te podstawowe wyjaśnienia. Już „Dzień wyzwolenia” stawia czytelnika przed zagadką, czym są odwieszane na ścianę istoty, które wcielają się w westernowe postacie, a poza grą mogą wchodzić w intymne relacje z domownikami. Podobnie w „Upiorze” gdzie bohaterowie przygotowują się do odegrania swoich ról na wypadek przyjścia Zwiedzających. Okazuje się jednak, że nie mamy bynajmniej do czynienia z jakimś wesołym miasteczkiem, czy teatrzykiem a raczej post-apokaliptyczną rzeczywistością. Biurowe intrygi opisane w opowiadaniu „Wtopa w pracy” podobnie jak opis kobiecej rywalizacji w „Dniu Matki” wyglądają znów na dość tradycyjne, gdyby nie specyficzne poczucie humoru i ponure rozstrzygnięcia. Świat bohaterów Saundersa jest raczej bolesny, pełen śmierci, przemocy i absurdu. Brak w nim postaci heroicznych – chyba, że za taką uznamy popełniająca samobójstwo dziewczynę z „Upiora”. Bohaterka „Wróbla” jest niepozorną dziewczyną, żyjącą w świecie komunałów, której nagle przydarza się miłość. Żadne tam romantyczne uniesienia – raczej prozaiczny ciąg zdarzeń, które jednak pozwalają bohaterce przestać być miejscowym pośmiewiskiem. W zasadzie trudno zżyć się z postaciami wypełniającymi te opowiadania, czy przejąć ich przykrym przeważnie losem. Elliot Spencer, tytułowy bohater przedostatniej opowiadania to gość, który znęcał się nad swoimi bliskimi, był przez wiele lat bezrobotny, a na stare lata ulega jakiejś umysłowej dezintegracji. Zapamiętamy go jako gościa, który u kresu życia żałuje, że po pijaku wyrwał swojej dziewczynie pluszowego misia i wrzucił do grilla. Razem z misiem spłonął pierścionek, który kiedyś jej podarował. Nie śmiałem się przy tych opowiadaniach i nie czułem pod żadnym względem komfortowo. Właściwie mogę uznać je za ciekawe, oryginalne, ale nikomu bliskiemu bym ich nie polecił.