Słucham Czarnych Klawiszy od 2010 roku, od płyty „Brothers” i nigdy mnie nie rozczarowali. Co niby można wykrzesać w duecie, w obrębie garażowego rocka i bluesa. Na najnowszej płycie zabawa rozkręcana jest na całego. Wśród współautorów połowy materiału na „Ohio Players” znalazł się niejaki Beck Hansen. Zaistniała tu też masa muzyków studyjnych, wśród których pojawiają się m.in. Noel Gallagher, Dan The Automator i Greg Kurstin. Garażowego rocka jest tym razem mniej, a blues też jakby mniej klasyczny – pomijając singlowy standard - liryczny „I Forgot To Be Your Lover”. Ten album jest pełen pozytywnej energii, impetu, dobrej zabawy i fantazji. Momentami kojarzy się z The Beatles, innym razem z Arcade Fire, a jeszcze kiedy indziej z Blues Brothers. Pojawiają się także rapowe wstawki i wcale nieźle pasują („Candy And Her Friends” i „Paper Crown”). Brzmienie jest pełne, głębokie, a paleta barw szeroka. W zasadzie to najbardziej rozrywkowa płyta duetu odkąd ich śledzę. Czuć radość grania, szukania pomysłów i mieszania inspiracji. W zasadzie miałem duży problem z wybraniem pierwszego nagrania na swoją listę przebojów, bo tu niemal każdy utwór chwyta i kręci. Można panom pozazdrościć, że czego się nie chwycą, to wychodzi im świetny numer. Sięgają przy tym po przeróżne instrumenty i zapraszają też masę wytrawnych instrumentalistów. Wiadomo, że na płytach The Black Keys każdy musi potrafić zagrać niemal wszystko. Ta muzyka jest ponadczasowa. Z jednej strony słychać, że to nowa rzecz, ale poszczególne piosenki mają w sobie dawny powab. W klasie dobrego, poprawiającego nastrój grania, The Black Keys są u mnie na tegorocznym podium.