„Stacja Tajga” – Petra Hulova

Wydawnictwo W.A.B., 2011

„Stacja Tajga” – Petra Hulova

Gdy miałem jakieś 11-12 lat przeczytałem „Tajemniczą wyprawę Tomka”, która rozgrywała się syberyjskiej tajdze. Teraz wróciłem w te strony wraz z powieścią „Stacja Tajga”. Wrażenia mam po tej lekturze zgoła odmienne. Przede wszystkim jest to bardziej historia o ludziach żyjących gdzieś w głębi Związku Radzieckiego i ten ich sowiecki żywot objawia się tu co i raz. Wielka industrializacja niszczy naturę, która może mścić się wciąż mrozami i śniegiem, których nie pokona nawet pancerna lokomotywa „Lenin”. Miejscowe plemiona ujarzmiane są mocą radzieckiego postępu technicznego, a kobiety wolą rosyjskich postawnych mężczyzn od swoich. Akcja tej powieści rozgrywa się zasadniczo na dwóch płaszczyznach czasowych. Początkiem są lata 1948-1949, kiedy to do niewielkiej miejscowości Charyń przybywa duński pasjonat-antropolog Hablund Doran. Zostawił w Kopenhadze młodą żonę, by śladem doniesień z czasopisma podróżniczego wybrać się w głąb Związku Radzieckiego i udokumentować na zdjęciach i taśmie filmowej życie odmienne od europejskiego. Wiedziony naiwnością i niewiedzą, trafia w miejsce oddalone od wszystkiego. Tam odkrywa ciszę, biedę i surowość. Z oczekiwanych przez niego obyczajów niewiele zobaczył. Oddawanie ciał zmarłych ptakom, śmietniska przedmiotów, stary szaman, którego zastąpił rosyjski lekarz. Tuż obok są łagry, z których czasem ktoś próbuje uciec. Duńczyk przeżywa nieudane polowanie, w trakcie którego wyprawę napadają zgłodniałe wilki. Doświadcza głodu z powodu wyczerpania się zapasów na zimę. Doświadcza też miłości miejscowej dziewczyny, która zostanie jego drugą żoną. Żona Hablunda – Mariane tęskniąc za mężem próbuje zdobyć jak najwięcej informacji o życiu na Syberii. Nie może doczekać się na list od męża. W końcu poznaje kobietę, która zbiegła z Syberii i z nią zaczyna dzielić codzienność i pomysły na odnalezienie męża. Kilkadziesiąt lat później śladem zaginionego Duńczyka wyrusza młody student Erske. Dociera do Charynia, odnajduje przypadkiem aparat i filmy Hablunda, poznaje nawet jego żonę, która przez dziesiątki lat wychodziła na pociąg licząc na powrót mężczyzny z Kopenhagi. Przy okazji zobaczy jak wygląda życie miejscowych po Pierestrojce. Pozna losy potomków tych, których Hablund poznał pod koniec lat 40. Usłyszy o buncie kobiety, która napadła Charyń, by pomścić siostrę, której jeden z działaczy partyjnych zrobił dziecko. Pozna demoralizację wywołaną biedą i komunizmem. Sam o mało nie zamarznie w tajdze. Kolejnymi bohaterami są Fiedia i Elwira, którzy poznali się w pociągu transsyberyjskim, w którym Fiedia pracował. Niewiele tu romantycznej aury, ani wyzwań, jakie pociągają badaczy, czy podróżników. Podobnie jak nieromantyczna jest odpowiedź na pytanie dlaczego żadna z żon Hablunda nie doczekała się na powrót ukochanego. Nie oczarowała mnie ta książka i nie zafascynowała. Czytałem ją z trudem, z jakim żyje się na Syberii. Za żadne skarby świata nie chciałbym doświadczać tego, co bohaterowie. Powieść Hulovej wzbudziła raczej mój stereotypowy lęk i niechęć do świata postsowieckiego i tylko Mariane było mi w tym wszystkim żal.   

„Stacja Tajga” – Petra Hulova
Posłuchaj najnowszej listy przebojów
×