Słucham polskiego hip-hopu zainfekowanego trapem od kilku lat, więc do pewnych rzeczy przywykłem. Przekaz i przetworzone wokale wsiąkły już we mnie. OKI to gość, który od czasu poprzedniej płyty wyrósł na pierwszoplanową gwiazdę polskiej sceny. W tym roku gra na głównej scenie Openera i na pewno odzew uczestników będzie potężny. Za rosnącą popularnością (widziałem jaki był odbiór w ub. roku w Łodzi) rosną zarobki, możliwości studyjne i zakres tzw. „featów” (tym razem m.in. Bedoes, Otsochodzi, Young Igi, Sobel, Kuban, Oskar83 z PRO8L3Mu, ale też gość z NBA – Jeremy Sochan). Nowa płyta OKIego świetnie brzmi. Produkcja jest zawodowa, nawijki na najwyższym poziomie, oprawa graficzna spójna i przemyślana, OKI w doskonałej formie. Ten materiał siada od pierwszego przesłuchania. Znałem kilka numerów, które Syn mi puścił z YouTube’a i teraz z płyty słuchałem ich jak dobrze znanych hitów. W tekstach odniesienia przestały być lokalne – OKI nie ma żadnych kompleksów i słusznie. Jak sam śpiewa „OKI to eksportowy towar”. Przywołuje największe gwiazdy amerykańskiego rapu jak Jay-Z, Eminem, Travis Scott, Lil Wayne. Album leci praktycznie bez przerw, trzymając flow, mieszając pomysły, wrzucając anglojęzyczne wstawki, zmieniając bity. Choć to 55 minut materiału, nie czuję nim ani chwili zmęczenia, czy spadku poziomu. Czasem zaskakuje ukłon w kierunku nowych terytoriów – takie „Ile lat?” świetnie wykorzystuje patenty The Weeknd. Wybrany nie tylko przeze mnie do promocji „Wrak” kojarzy mi się z KMFDM. „Sprzedałem się” ma niesamowity potencjał popowego hitu. „Na zawsze małolat” pasowałby do Kacperczyków. W tekstach jest sporo ciepłych wspomnień z wcześniejszej młodości i refleksji nad zmianą miejsca na scenie (zwłaszcza w „Od zera”). Jest kumpelsko. OKI jeszcze cieszy się tym co ma i z czego może korzystać. To wciąż euforyczny stan. Przyjemnie tego słuchać, bo to są pozytywne przekazy, choć wolne od infantylnych przechwałek. Tu znów mam skojarzenia z Kacperczykami. Wątpliwe są tylko tematy damsko-męskie, które OKI pewnie sam musi jeszcze „przepracować”. W tym względzie przyzwoicie wypada „Ok Ok Ok”, ale to dopiero pierwszy krok. W tym kawałku pojawia się też odniesienie do japońskiego pisarza – Murakamiego i to kolejne pozytywne zaskoczenie z odsłuchu „ERA47”. Moi znajomi będą pewnie kręcić nosem, ale ja już przeszedłem na drugą stronę i naprawdę doceniam. Wersja preorder ma dodatkową okładkę i gadżet w postaci specjalnej karty z przypinką.