Zamknąłem rozdział związany z czytaniem Marqueza na długo zanim przed dziesięcioma laty dokonał on swego żywota. Ostatnią jego powieścią, jaką przeczytałem była „Miłość w czasach zarazy” wydana w Polsce w 1994 roku. Choć zawsze był moim ulubionym pisarzem z kręgu literatury iberoamerykańskiej, nie miałem potrzeby wracać do dzieł tego kolumbijskiego Noblisty. Wydana w tym roku ostatnia, w pewnym sensie niedokończona powieść ujęła mnie jednak swoim niewymuszonym stylem i chwytliwym tematem. Marquez chorował już podczas jej tworzenia, miał problemy z pamięcią i rzecz cała poszła ostatecznie do szuflady. Udało się jednak ją przejrzeć, uporządkować i wydać, gdyż z perspektywy czasu dało się ujrzeć ją w nieco innym świetle – jako przejaw gasnącego geniuszu, ale też nieprzemijającego talentu do kreowania intrygujących historii. Bo w gruncie rzeczy „Widzimy się w sierpniu” niesie ze sobą przede wszystkim potencjał czytelniczy oparty na temacie małżeńskiej zdrady ukazanej z kobiecej perspektywy. Myślę, że ta skromna rozmiarami lektura może całkiem dobrze poradzić sobie na rynku. Wszak opowieść o dojrzałej i wciąż atrakcyjnej kobiecie, która nagle odmienia swoje życie intymne podczas corocznej wizyty na wyspie, na której odwiedza grób matki, trafia na właściwy czas. Może też zwyczajnie wciągnąć. Nie tylko mężczyźni przeżywają kryzys wieku średniego i nie zawsze słowo kryzys jest w dzisiejszych czasach tym właściwym określeniem. Marquez pozwala swojej bohaterce przeżywać rozterki i uniesienia – gniew, upokorzenie i tęsknotę. Wydaje mi się, że uchwycił liczne niuanse emocji i pragnień zbliżającej się do 50. kobiety. Mnie ta opowieść przypomina trochę ostatnie filmy Woody Allena. Wiadomo, że to już nie to co kiedyś, ale człowiek z pewnym rozczuleniem i przyjaznym uśmiechem daje się wciągać w drobne intrygi i proste przygody. To nie jest żaden realizm magiczny, co najwyżej obyczajówka z odrobiną romantycznej nuty. Nic wielkiego, ale wypełnia czas, jakoś porusza i zaciekawia. Jest tu nawet cień żartobliwy. Dobrze, że „Widzimy się w sierpniu” wyjęto po latach z szuflady.