Niemiecki zespół Xmal Deutschland był w latach 80 jedną z legend sceny zimno-falowej. Pamiętam, że przebój zespołu Madame „Głupi numer” miał w tytule dopisek „nie bój się Xmal Deutschland”. Dwie pierwsze płyty nagrane dla 4AD robiły wówczas wrażenie. Były efekciarskie i stylowe. Ich czas szybko przeminął wraz z nadejściem lat 90. Zespół też rozpadł się po nagraniu dwóch kolejnych płyt już poza 4AD („Viva” 1987, „Devils” 1989). W tym roku wydano zbiór wczesnych singli zespołu z lat 1981-1982. Ciekawsze jest jednak pojawienie się solowej płyty dawnej wokalistki i liderki grupy – Anji Huwe, której towarzyszy oryginalna gitarzystka Xmal – Manuela Rickers. W powrocie Huwe do muzyki znaczący udział miała Mona Mur, która zrealizowała kiedyś płytę z Grzegorzem Ciechowskim. Anja Huwe udzielała się w sztukach plastycznych, ale potrzebowała mocnej zachęty, by wrócić do komponowania, śpiewania i nagrywania. Album „Codes” jest przetarciem po latach. Stanowi próbę poszukania nowej formuły muzycznej i stylistycznej. Dawni fani poczują niewątpliwie dreszcze emocji przy „Rabenschwarz”, który wskrzesza dawnego ducha Xmal, pokazując jak mógłby dziś brzmieć ten zespół. Ale są tu też fragmenty, które nijak mają się do dawnej ekspresji tego zespołu. W szczególności gdy posłuchamy otwierającego nagrania „Skuggomas" i zamykającego „Hideaway”. W obydwu przypadkach możemy poczuć się jak w nieco gorzkiej, ale jednak „krainie łagodności”. Ja wiem, że lata lecą, czasy się zmieniają, ale przywrócenie słuchaczom Anji Huwe może powieść się tylko w kontekście dawnych skojarzeń. Co innego taki „Pariah”, który - choć spokojniejszy w zakresie wykorzystanych patentów - mógłby trafić na „Tocsin”. Więcej tu oczywiście elektroniki, co jeszcze wyraźniej słychać w „Exit”, ale to akurat konweniuje z dawnym stylem. Co więcej, pokazuje przestrzeń na przyszłość. Słychać tu dawną drapieżność. Z kolei dyskotekowe „O Wald” to przekonujące nawiązanie do współczesnej stylistyki Clan of Xymox. W ponurych berlińskich klubach mogłoby to polecieć. Ciekawym kierunkiem jest też mocno rytmiczny „Sleep (With One Eye Open)” - łagodnie zaśpiewany, bliższy „noworomantycznym” grupom syntezatorowym. Mocniejsze akcenty niesie ze sobą „Living in the Forest”, ale to znów bardziej elektroniczny, niż gitarowy numer. Myślę, że Anja Huwe rozezna grunt i kolejny album (który jak czytałem ma ochotę nagrać) będzie bardziej określony gatunkowo. Póki co powstała taka trochę ciekawostka.