„Perfect Days” – reż. Wim Wenders

Niemcy/Japonia, 12 kwietnia 2024

„Perfect Days” – reż. Wim Wenders

Dawno nie widziałem żadnego nowego filmu Wima Wendersa. Kojarzę, że zrobił „Pinę”, ale ostatnim jego dziełem jakie pamiętam było „Million Dollar Hotel”. Nie znaczy to, że autor „Lisbon Story” i „Nieba nad Berlinem” odszedł na emeryturę. W zasadzie regularnie kręcił filmy, tylko nie dla mnie. „Perfect Days” nominowany było w tym roku do Oscara jako „najlepszy film międzynarodowy”, a na Festiwalu w Cannes otrzymał Złotą Palmę za najlepszą rolę męską. Wenders zabiera nas tym razem do współczesnego Tokio i pokazuje jego wycinek związany z życiem samotnego, dojrzałego mężczyzny, który zajmuje się czyszczeniem miejskich toalet. Jego bohater codziennie rano wstaje, zakłada specjalny kombinezon, wykonuje podobne czynności, wsiada do swojego samochodu i rusza do pracy. Wychodząc z domu patrzy w niebo i uśmiecha się do nowego dnia. Po pracy zachodzi do baru, w którym otrzymuje skromny posiłek z podziękowaniami za swoją ciężką pracę. W wykonywaniu swoich obowiązków jest dokładny i skupiony. Wydaje się, że trudno tkwić w takim świecie, ale Pan Hirayama (Koji Yakusho) nosi w sobie milczącą tajemnicę. Przed snem czyta zawsze książki, ma bogatą kolekcję kaset magnetofonowych i słucha muzyki z lat 60. i 70. (Lou Reeda, Patti Smith, Velvet Underground, Vana Morrisona, The Animals, The Kinks, czy Niny Simone). Jest serdeczny, uczynny i nieśmiały. Kocha drzewa, którym robi zdjęcia starym, automatycznym aparatem. Ma również w domu sadzonki, które podlewa. Jego życie jest bardzo uporządkowane, wręcz rytualne. Pewnego dnia zjawia się u niego nastoletnia siostrzenica, z którą spędza kilka dni. Gdy siostra przyjeżdża odebrać córkę, pojawia się cień kolejnej zagadki związanej z życiem Hirayamy. Ten film zaskakująco harmonizuje. Odkrywa przed nami wiele drobnych uroków, czy nawet ekscytacji zwykłego życia i pracy, która zdecydowanie nie kojarzy się z niczym przyjemnym, a tym bardziej ambitnym. Życiowa rutyna nie jest tu przyczynkiem do nudy, czy zgorzknienia. Samotność nie izoluje Hirayamy od ludzi. Widz chciałby dowiedzieć się czegoś więcej o bohaterze, ale ten niezwykle rzadko się odzywa. Częściej gra muzyka z jego kaset. Ciekawie wygląda też samo Tokio – inaczej, niż je pewnie kojarzymy, jako wielką przeludnioną metropolię. Wenders ma rękę do miast. Dobrze było zobaczyć ten film. Na pewno lokuje się on obok tych najważniejszych dzieł niemieckiego reżysera.    

Posłuchaj najnowszej listy przebojów
×