„Czarny Lampart, Czerwony Wilk” – Marlon James

Wydawnictwo ECHA, 2021

„Czarny Lampart, Czerwony Wilk” – Marlon James

Zachęcony poprzednią powieścią Marlona Jamesa – jamajskiego pisarza, nagrodzonego Bookerem – sięgnąłem po kolejne dzieło, tym razem z pogranicza fantasy i afrykańskich legend. „Czarny Lampart, Czerwony Wilk” otwiera trylogię „Dark Star” i jest książką liczącą prawie 800 stron. Przyznam, że czytałem ją na raty. O ile „Krótka historia siedmiu zabójstw” (niewiele „szczuplejsza”) wciągała i nie puszczała, tak z tym początkiem trylogii miałem problem. Ta historia z jednej strony pełna jest dynamicznych zdarzeń, ale zarazem ich intensywność jest jakby nadmierna. Można się poczuć jak w grze komputerowej, opartej na kolejnych walkach i wyzwaniach. Bogaty, ekspresyjny w opisach język prowadzi nas przez kolejne niebezpieczeństwa, starcia i podboje. Z kolei dialogi są nieco komiksowe lub baśniowe. Fantastyczne królestwa pełne są czarownic, potworów, olbrzymów, a życie oparte głównie na magii, podstępie i przemocy – również tej seksualnej. Cała historia sprowadza się do misji jaką powierzono głównemu bohaterowi – tytułowemu Czerwonemu Wilkowi zwanemu Tropicielem. Z grupą przyjaciół o szczególnych mocach, poszukuje chłopca - syna królowej walczącej o dziedzictwo tronu. Tropiciel ma niezwykły dar powonienia i jest potężnym wojownikiem, władającym toporami. Wspiera go człowiek-lampart, ale też urodziwy wojownik Mossi, z którym połączy go coś więcej, niż tylko braterska miłość. Ma również innych nietypowych sprzymierzeńców – w zależności od odwiedzanej krainy. Wpadając w kolejne problemy i zasadzki sieje wszędzie śmierć i odpłaca „pięknym za nadobne”. Czytając tę powieść można poczuć przesyt kolejnymi pojedynkami, torturami, magicznymi sztuczkami i niebezpieczeństwami. Dosadność opisów przemocy i zadawanych ran także nie jest łatwa w konsumpcji. Kolejne poczwary, szponiaste, latające stwory, krwiożercze bestie czają się na bohaterów co kilkanaście stron. W pewnym momencie pomyślałem sobie – i co z tego wynika? Nie znajdując wielu odpowiedzi odłożyłem książkę mniej więcej na rok. Wróciłem do niej trochę z braku innej lektury pod ręką. Doczytałem. Wiem, że po kolejną część trylogii nie sięgnę (powstała już, tylko nie została jeszcze przetłumaczona). Pomimo, że doceniam oryginalność stylu i dość wyjątkową obrazowość, tomisko mnie przerosło swoim rozmachem. Niewiele tu refleksji – głównie wydarzenia i odczucia. Niewielka nauka też płynie z tych stron – głowę raczej wypełniają intensywne obrazy. A może po prostu mam problem z okrutnymi baśniami, mitami i literaturą fantasy? Na pewno o połowę krótsze dzieło zrobiłoby na mnie lepsze wrażenie.

„Czarny Lampart, Czerwony Wilk” – Marlon James
Posłuchaj najnowszej listy przebojów
×