„Happenings” – Kasabian

SONY/Columbia, 5 lipca 2024

„Happenings” – Kasabian

Lubię Kasabian, niezmiennie. To trochę dziwne, bo grupa nie ma szczęścia do stabilności składu, a jej notowania spadły już kilka lat temu. Oczywiście utrata współkompozytora repertuaru i głównego wokalisty wiele tłumaczy, ale gdy posłuchać najnowszej płyty widać, że zespół ma wciąż argumenty dla kontynuowania kariery, a nawet nowe pomysły na przyszłość. Album „Happenings” to 11 kompozycji zamkniętych w niespełna 30 minut. Brytyjczycy wciąż cenią Kasabian, bo łączy w sobie imprezowy klimat złotych czasów muzyki rave z brit-popową przebojowością. Serge Pizzorno, który jest niekwestionowanym liderem grupy, wydaje się być niewyczerpaną studnią rytmicznych, niebanalnych piosenek, o atrakcyjnym brzmieniu. Bez flirtowania z popem czy hip-hopem, nie lubiąc zarazem sceny indie-rockowej, nagrywa kolejne płyty, którym nie brak świeżości i charakteru. Tegoroczną płytę rozpoczyna nieco patetyczne, instrumentalne, tytułowe intro. Po nim rusza wyrazisty rytm z nietypowym jak na Kasabian aranżem, w którym obok pulsującej elektroniki dostajemy partie skrzypiec i pianina („Darkest Lullaby”). To najnowszy – czwarty singiel – wykrojony z wydawnictwa. Kolejny singiel – wydany jako drugi „Call” to klasyczny hit Kasabian – do poskakania i wygibasów. Takie kawałki czynią robotę podczas koncertów.  Chwytliwe zaśpiewy, dynamika i zwarta forma. Krótkie "How Far Will You Go” to jeden z bardziej progresywnych momentów na tej płycie. Gitarowo mocny i gęsty niczym Muse - tak jeszcze Kasabian nie brzmiało. Zaraz po nim przychodzi pogodny, power-popowy singiel „Coming Back to Me Good” wydany na trzecim singlu. To także nowa jakość w wykonaniu Anglików. Ciekawy jest też „G.O.A.T.” – nieco wolniejszy, rozśpiewany i niezawodnie przebojowy. Utwór „Passengers” zasługuje na odnotowanie choćby przez wzgląd na gościnny udział wokalny, dawnego frontmana The Music – Roba Harveya. Udziela się on też w singlowych "Call" oraz "How Far Will You Go". Czy „Passengers” jest mniej przebojowy od tych singli? Nie jest. Wrażenie robi również „Hell of it”. Te gęste pomruki wypadają intrygująco, podobnie jak zestawienie skocznej rytmiki z disco-funkowym rozwinięciem. Kolejnym przebojowym gwoździem jest „Italian Horror”. Grupa nie wstydzi się zaśpiewu na „O-o-ooo-o” w chórkach, bo komu to przeszkadza? Zwłaszcza, że poza tym dużo się tu dzieje. Zaskakujące zestawienie gitarowych efektów przynosi „Bird In a Cage”, oczywiście w konkretnej, elektronicznej oprawie. No i na koniec dostajemy piosenkowe „Algorithms”, które wyszło na singlu jeszcze w ub. roku. To niemal beatlesowska piosenka z odrobiną popowego efekciarstwa z lat 80. Aż trudno uwierzyć, że to wszystko zespół upchnął w niespełna półgodzinny materiał. Gęsto tu od pomysłów, świetnych motywów i melodii. Chyba, że po prostu mam do nich wyjątkową słabość?      

„Happenings” – Kasabian
Posłuchaj najnowszej listy przebojów
×