„Rodzeństwo Tanner” – Robert Walser

PIW, 2024

Sięganie w 2024 roku po debiutancką powieść Roberta Walsera, napisaną w 1906 roku, jest ciekawym doświadczeniem. Pozycja ta ukazała się w Polsce pierwszy raz w 1984 roku. Ja prozą Walsera zainteresowałem się kilka lat później. Spodobał mi się jego introwertyczny styl, jego delikatny świat doznań i życiowa historia ekscentryka, który przez ostatnie lata pisał teksty mikro-literkami na skrawkach papieru. Wznowienie „Rodzeństwa Tanner” nie powinno dziwić. Proza Walsera wciąż może czarować. Trochę jak Hesse i Kafka. Debiutancka powieść to intensywnie przerobiona biografia, a przynajmniej liczne wątki z prawdziwego życia. Walser sportretował w niej siebie i czwórkę swojego rodzeństwa, a także rodziców. Dwaj bracia i siostra pojawiają się w tej prozie wprost, trzeci z braci tylko w przytaczanych opowieściach – podobnie jak rodzice. Tym co urzeka od pierwszych stron jest wykwintny język, ujmująco przesadny z dzisiejszej perspektywy. Wypowiedzi bohaterów są z jednej strony nieprzyzwoicie kwieciste i afektowane, a z drugiej strony jakoś zawstydzające w dzisiejszych, wulgarnych czasach. Delikatność w stosunkach międzyludzkich, szarmanckość wobec kobiet i czułość wobec rodzeństwa, to są także wartości, które generalnie przeminęły. Jednocześnie fascynować mogą opisy przeżyć, obcowania z naturą, czy miejskim zżyciem. W tej powieści Walser opisał tu nie tylko swoją filozofię życiową, pasję do wędrówek, problemy finansowo-zawodowe, ale przewidział też niejako swoją niedolę, a nawet własną śmierć, która przyszła po niego dopiero 50 lat później. Zarazem ten świat z początku XX wieku, który w ocenie bohatera, Simona – alter-ego autora – był pozbawiony dawnej elegancji, miał wkrótce naprawdę się zbrutalizować. Ciekawe w lekturze „Rodzeństwa Tanner” jest także to, że w pięknych słowach, opisywane są również sytuacje nieco zaskakujące – oto zamożna mężatka rozkochuje się w bracie bohatera, a jego samego obdarza ckliwym uczuciem - potem rodzi nieślubne dziecko, jej mąż chodzi nocami po lesie i strzela z dubeltówki, poznany przez bohatera pielęgniarz okazuje się homoseksualistą, matka Simona chce skoczyć z mostu, a brat ląduje w zakładzie psychiatrycznym. A jednak jest w tym wszystkim jakaś szlachetność, moralna wyższość. Autor słowami bohatera dystansuje się od religii, nie chodzi do kościoła, religijność pasuje mu wyłącznie do wiejskiego, chłopskiego życia. Jego zmagania z moralnością mają charakter bardziej filozoficzno-humanistyczny. Nie pozwala sobie na trwanie w gnuśności, biedzie i bezrobociu, chociaż próbuje wszystkich tych stanów. Podkochuje się w kobietach, ale nie wykorzystuje ich względów, a przynajmniej nie posuwa się dalej, niż do odrobiny bezczelności. Przyjemnie czytało mi się tę książkę. Dobrze było wrócić do prozy Roberta Walsera. Niech nie popada w zapomnienie.

„Rodzeństwo Tanner” – Robert Walser
Posłuchaj najnowszej listy przebojów
×