Furiosa: Saga Mad Max – reż. George Miller

USA, 24 maja 2024

Furiosa: Saga Mad Max – reż. George Miller

O filmie Mad Max usłyszałem pierwszy raz w liceum, za sprawą przeboju Tiny Turner promującego odcinek „Pod Osłoną Gromu”. Wydaje mi się jednak, że do kina poszedłem dopiero trzydzieści lat później, by zobaczyć renesans serii w postaci „Na Drodze Gniewu”. Tegoroczna odsłona sagi p.t. „Furiosa” to kolejne namawianie widzów do przeżywania emocji sprzed lat. Dobrze znajoma sceneria zostaje pociągnięta losami nowych bohaterów, a akcja zostaje ubrana w robiące wrażenie efekty. Od razu powiem, że nie do końca rozumiem konwencję „Furiosy”, która próbuje wciągać w zabawę odrobiną farsy. Nowy zły charakter – Dementus (Chris Hemsworth) jest nieobliczalnym dowcipnisiem. Swoje okrucieństwo krzyżuje z przytroczoną łańcuchami pluszową zabawką i szelmowskim uśmiechem. Ma też tendencję do dworskich przemówień. W zderzeniu z władcą Cytadeli – znanym już miłośnikom Mad Maxa - Wiecznym Joe, Dementus jest nie tylko „ładniejszy”, ale też mimo wszystko sympatyczniejszy. Cóż skoro dla tytułowej bohaterki granej przez Anyę Taylor-Joy jest porywaczem, oprawcą i okrutnikiem. Furiosa jako młoda dziewczynka została porwana przez zwiadowców Dementusa, którzy odkryli zielony raj na ziemi, będący domem dziewczynki. W ślad za porywaczami, ruszyła matka Furiosy. Rozprawiła się prawie ze wszystkimi, ale finał tej akcji ratunkowej nie był szczęśliwy. Dziewczynka została swoistą maskotką bandy Dementusa, którą z czasem Wielki Joe uzyskał w ramach wojennej wymiany. Już jako młoda kobieta - dzielna pretorianka z Cytadeli – podejmuje się stawienia czoła Dementusowi, który podstępnie przejął Oktanię i zamierza podbić też Cytadelę. Film wykorzystuje wszystkie swoje gatunkowe atrybuty. Są piękne pustynne krajobrazy, są dzikie pojedynki, wielkie maszyny i fantazyjne motocykle. Jest surowość, niesprawiedliwość, czasem obrzydliwość i generalnie dominuje tu męskie pojmowanie świata. To też swoisty hołd dla benzynowej motoryzacji, która dziś musi walczyć z „hybrydami” i „elektrykami”. Konwencja „Furiosy” opiera się na dojrzewającej przez lata zemście. Dziewczynka dumnie milczy, walczy, zyskuje siłę i możliwości – wszystko po to, by dopaść Dementusa i wymierzyć mu sprawiedliwą karę. Czy jej kibicujemy? Owszem, ale trochę na pół gwizdka. Świat Mad Maxa pozbawiony jest wszak z gruntu szlachetności i zagięcie parola akurat na jednego typa, to trochę mało. Sami scenarzyści chyba to zrozumieli, dokładając po drodze przyjaciela Furiosy – kierowcę mega-ciężarówki, granego przez Toma Burke’a (znanego z roli Cormorana Strike’a), by odświeżyć emocje zemsty i gniewu. Mam kłopot z tym łączeniem przerysowań, komiksowości z zawziętym bohaterstwem głównej bohaterki. Ładne widowisko, z prostą fabułą i dość przewidywalnym zakończeniem. Tyle i niewiele więcej.