„The Greatest Love” – London Grammar

Ministry of Sound/SONY Music, 13 września 2024

„The Greatest Love” – London Grammar

Angielskie trio London Grammar spodobało mi się już dzięki debiutanckiej płycie „If You Wait” (2013). Niezależny, niebanalny, melodyjny pop podbity elektroniką, z dobrym wokalem Hannah Reid zapadał w pamięć. Grupa szybko odniosła sukces – zarówno sprzedażowy, jak i artystyczny. Debiut dotarł do miejsca 2 brytyjskiej listy albumów, kolejne dwie płyty zaliczyły numer 1. Hannah Reid urodziła dziecko, a zespół otworzył w tym roku nowy rozdział w swojej historii, wydając kolejne single, a w końcu czwarty, pełnowymiarowy album (póki co dotarł do 3 miejsca brytyjskich albumów). Istotnego wsparcie w realizacji płyty „The Greatest Love” udzielił członek popularnej w latach 90. grupy Dreadzone – Tim Bran. Muzyka na nowej płycie London Grammar nie zaskakuje, ale bynajmniej nie nudzi i nie rozczarowuje. Zaczyna się od pierwszego singla „House”. Wielowarstwowa aranżacja i delikatny wokal tworzą migotliwą kompozycję. Zaraz po niej dostajemy bardziej akustyczny, nieco mocniej zaśpiewany utwór „Fakest Bitch”, który ukazał się na czwartym singlu. To jedna z najładniejszych kompozycji n całej płycie. Najnowszy singiel „You and I” przypomina mi miejscami popularny niegdyś zespół Rainbirds – zwłaszcza jego strona wokalna. Nieco niższym głosem Reid śpiewa też w „LA”, za czym podąża miejscami prawdziwie basowy aranż. W muzyce London Grammar dominują jednak pogodne barwy, lekkie bity, romantyczne partie skrzypiec i optymizm w głosie. Szczególnie pozytywne jest „Santa Fe”, które otwiera drugą część płyty  – znów bardziej akustyczne i mocno rozśpiewane. „Kind of Man” był drugim singlem – moim zdaniem nie wyróżnia się jakoś szczególnie. W podobnym stylu utrzymany jest utwór „Rescue”. Najdłuższy na płycie, trwający prawie 6 minut, singiel „Into Gold” to z kolei najbardziej refleksyjne nagranie na „The Greatest Love”.  Finałowy utwór tytułowy jest natomiast najbardziej wzniosły i zdecydowanie podkreślający siłę kobiet i macierzyństwa. To wszystko jest szczere i autentyczne. I choć album nie wyróżnia się stylem z bogatego szeregu niezależnych popowych płyt, to z pewnością ucieszy fanów takiej muzyki – zwłaszcza panie.  

„The Greatest Love” – London Grammar
Posłuchaj najnowszej listy przebojów
×