Nie jestem specem od Lanthimosa. Widziałem „Biedne istoty” i zrobiły na mnie duże wrażenie. „Rodzaje życzliwości” to – pomimo podobnego składu aktorów – całkiem inne kino. Owszem, wyzywające, ale też zasadniczo nieprzyjemne, by nie powiedzieć brutalne. Grecki reżyser nie stara się spijać hollywoodzkiej śmietanki ani bić rekordów oglądalności. Owszem, może bazować na topowych aktorach, ale wymaga od nich więcej, niż od „zwykłych” gwiazd. Na swój sposób współczuję im tych scen nieerotycznej nagości i mechanicznego seksu. „Rodzaje życzliwości” to trzy nowele z niemal tym samym zestawem aktorów, czasem z delikatnym nawiązaniem fabularnym (takim puszczeniem oka do widza). Pierwsza opowieść jest o mężczyźnie (Jesse Plemons), który stara się słuchać swojego szefa (Willem Dafoe). Podporządkowuje jego radom i zaleceniom całe swoje życie. Oszukuje żonę, ingeruje we własny wygląd, w końcu dostaje polecenie, by zabić nieznajomego człowieka. Co jest gorsze – oszukiwać żonę, pozbawiać ją macierzyństwa, czy doprowadzić do śmierci obcego mężczyznę? Każdy z nas ma jakieś granice i nie chodzi tu tylko o cenę jaką zapłacimy za utrzymanie pracy i poprawę pozycji zawodowej (Lanthimos pokazuje tylko konsekwencje związane z rozczarowaniem szefa i jego wycofaniem się z obdarzania bohatera wpływami). Druga historia opowiada o policjancie (znów Jesse Plemons), który cierpi z powodu zaginięcia żony (Emma Stone). Gdy ta zostaje jednak odnaleziona cała i zdrowa, nie potrafi się z tego cieszyć i zaczyna podejrzewać, że to jednak jakaś inna osoba została uratowana. Ta absurdalna fobia zaczyna przybierać coraz poważniejsze formy. Nie pomaga troska żony, słowa przyjaciół, ani leczenie psychiatryczne. Bohater potrzebuje potwierdzenia oddania i miłości żony. Wreszcie w trzeciej odsłonie główna bohaterka (Emma Stone) będąca w jakiejś sekcie, szuka kobiety, która ma moc ożywiania zmarłych. Sama musi zachować cielesną czystość, by odnieść sukces w poszukiwaniach. Ukrywa się przed mężem i córeczką. W końcu zostaje naprowadzona na ciekawy trop. Jak daleko może zabrnąć człowiek w swoich poglądach? Zostawić rodzinę to za mało. „Rodzaje życzliwości” to film o zaburzeniach – tu dość jaskrawych, ale każdy z nas w jakimś stopniu zawodzi w podejściu do pracy, miłości, rodziny. Rozmywamy się w naszych wartościach, szukamy wymówek i słuchamy głosów z zewnątrz, które czasem silniej określają nasze działania, niż własny rozsądek, lub sumienie. Twórca „Biednych istot” nie jest jednak moralizatorem. Jego kino gorszy, oburza, śmieszy, czasem nawet irytuje. Mnie się to wydaje ciekawe i żywe. Te historie nie spływają po nas, robiąc miejsce na kolejne fabuły, a niektóre sceny i obrazy są naprawdę wyjątkowe. U takiego Tarantino często ważniejsze były słowa, u Greka zdecydowanie obraz.