„Wieloryb” – Cheon Myeong-Kwan

Wydawnictwo Znak, 25 września 2024

„Wieloryb” – Cheon Myeong-Kwan

To chyba mój pierwszy kontakt z koreańską literaturą, której rangę podniósł właśnie tegoroczny Nobel dla Han Kang. „Wieloryb” to powieść z 2004 roku, która w ub. roku znalazła się w ścisłym finale Booker Prize. Rzecz jest kawałkiem naprawdę dobrej, poruszającej literatury. Magicznej, i brutalnej, społecznej i erotycznej, wzruszającej i wstrząsającej. Opowieść snuta jest wokół kilku postaci – ale głównie dwóch kobiet – matki i córki. Ich losy rozpisane są na dziesięciolecia zmian, jakie zachodziły w drugiej połowie XX wieku. Geumbok w wieku 13 lat, będąc półsierotą opuściła maleńką górską wioskę, by szukać lepszego życia. Dotarła nad morze, gdzie ujrzała tytułowego płetwala błękitnego. Jej życie determinowały niezwykły seksualny powab oraz żyłka do interesów. Za sprawą tego pierwszego zawróciła w głowie wielu mężczyznom, a czterech z nich zostało jej partnerami. Nie wiadomo natomiast, jak zaszła w ciążę, bo dziecko przypominało wielkiego pracownika portowego, który był jej drugim mężczyzną, ale z racji odniesionych obrażeń, nie uprawiała z nim przez lata seksu. Geumbok rozkręciła jako nastolatka biznes z suszonymi rybami, jako młoda kobieta otworzyła kawiarnię, następnie zamarzyła jej się cegielnia, a wreszcie kino, które pokochała w młodości – głównie za sprawą westernów. Gdzieś w tych miłościach i interesach, zatraciła się w uczuciach. Nie potrafiła pokochać swojej dziwnej, zbyt dużej i milczącej córki, a w końcu pod wpływem fascynacji piękną prostytutką, zamieniła się w mężczyznę. Ten odpływ uczuć i kobiecego powabu nałożyły się na klątwę rzuconą przez starą, szpetną kobietę, której pieniądze poratowały w pewnym momencie Geumbok. Wielki pożar kina stał się nie tylko kresem świetności miasteczka, ale też zaprowadził do więzienia córkę Geumbok – Chunhui. Losy niekochanej dziewczyny, o nieprzeciętnej sile i posturze są jeszcze bardziej dramatyczne, niż jej rodzicielki. Radością jej młodości był słoń Jumbo, wyratowany przez dwie bliźniaczki z cyrku. Przejażdżki na słoniu i „rozmowy” z nim to jedne z najlepszych chwil w życiu dziewczyny. Zamknięta na dziesięć lat w więzieniu doznała wielu upokorzeń i cierpienia. Resztę życia poświęciła próbie odtworzenia cegielni, którą zapamiętała z dzieciństwa jako miejsce bezpieczne i gwarne. Samotnie nauczyła się wytwarzać cegły, po które nikt jednak nie przyjeżdżał, odkąd cała okolica stała się bezludnym, przeklętym miejscem. Dopiero po paru latach odnalazł ją mężczyzna, którego poznała w dzieciństwie, jako chłopca równie silnego jak ona. Ich relacja wypełniła kolejne lata życia Chunhui, a nawet sprawiła, że poczuła się wreszcie kochaną kobietą. Jej praca nie poszła na marne, ale życie okazało się niestety do końca okrutne i niesprawiedliwe. Na kartach tej powieści pojawia się też jednooka kobieta, która podobnie jak Chunhui odepchnięta przez matkę, otoczyła się pszczołami i żyła z dala od ludzi. Jest także człowiek z blizna, który z miłości do pewnej kurtyzany, tracił kolejne palce i stał się okrutnikiem. Ludzkie losy są trudne, kapryśne i raczej przeplatane lepszymi dniami, niż szczęśliwe. Nie brak tu gwałtów, wyzysku, mściwości i przemocy. A jednak nad całością unosi się jakiś dobry duch, który sprawia, że „Wieloryb” bardziej wzrusza, niż pogrąża w goryczy, raczej uwrażliwia, niż przyprawia o smutek. Po skończeniu tej książki poczułem jakąś pustkę – coraz rzadziej tak mam.    

„Wieloryb” – Cheon Myeong-Kwan
Posłuchaj najnowszej listy przebojów
×