W latach 90. często oglądaliśmy Polskę w kinie nieco ładniejszą, niż naprawdę była – teraz wracamy do tamtej dekady nie kryjąc jej burowatości i przaśności. Co ciekawe film „Napad”, którego akcja rozgrywa się – sądząc z wykorzystanego plakatu do filmu „Psy” w 1992 lub 1993 roku – odnosi się fabularnie do zdarzenia jakim był napad na Kredyt Bank w 2001 roku. Gorzej, że ta niespójność pojawia się też w sposób mniej założony na przykładzie głównego bohatera – Tadeusza (Olaf Lubaszenko). W latach 80 był Ubekiem, walczącym z działaczami „Solidarności”. Jego metody nie słynęły z zacięcia intelektualnego. Tu jednak jawi się niczym porucznik Colombo, który z miejsca odkrywa niedopatrzenia policji i wskazuje trafnie winowajców. Mówi o sobie, jako o „złym człowieku”, tymczasem w pierwszych scenach, odprawia z kwitkiem handlarza, który nie okazuje należytego szacunku szeregowemu pracownikowi. Nie bardzo rozumiem, czemu o wezwaniu Tadeusza do służby w policji, w celach przeprowadzenia śledztwa decyduje minister, którego Tadeusz boleśnie przesłuchiwał? Syndrom sztokholmski jako wytłumaczenie, które pada z ekranu niezbyt się klei w odniesieniu do realiów politycznych początku lat 90. Poza tym w momencie zlecenia roboty, nie było jeszcze kogo przesłuchiwać. Druga strona historii to motywacje przestępców. Problemy finansowe niczego nie tłumaczą. Mózg napadu nie może pogodzić się z oddaniem jego młodszej siostrzyczki do rodziny zastępczej. Nie wiadomo czy sama zainteresowana cieszy się, że dostaje nowy dom i rodzinę, czy też chciałaby mieszkać sama z dorosłym, starszym bratem? Scena wspólnego układania puzzli ma świadczyć o tym drugim. Trzej przyjaciele, którzy uczestniczą w napadzie, szybko tracą wspólny front zachowań0, ale wewnętrzne porachunki wydają się nazbyt dramatyczne. Ten film mógł być lepszy, bo niektóre jego elementy są jakoś ciekawe. Tymczasem historia trochę się rozjeżdża, a główny bohater wprawia jednak w konsternację z racji przypisania mu cech i przeszłości, które nie znajdują odzwierciedlenia w tym, co widzimy. I nawet młoda policjantka, przydzielona mu do roli partnerki w śledztwie, zamiast czuć respekt wobec byłego, okropnego Ubeka, roni na końcu łzy, że podjęła się donoszenia przełożonym na działania Tadeusza. Film ma bardzo dobrą oglądalność, ale chyba nie przypadkiem ominął kinowe ekrany. Ani to kawałek współczesnej historii, ani kryminał, ani dramat.