Poznałem tę artystkę za sprawą płyty „Painless”. Spodobała mi się. Trudno zresztą nie pochylić się nad dziewczyną, która już w dzieciństwie słuchała Pixies i The Cure. Teraz jednak poszła dalej w swoich zainteresowaniach. Podpiera się często akustyczną gitarą i elektroniką. Materiał nagrała ponownie z pomocą Willa (czy też Wilmy) Archer – sama tylko śpiewa. W singlowych numerach z początku płyty: „Like I Say (I Runaway)” oraz niemal tytułowym „Method Actor” słychać nieco gitarowego brudu. Częściej jednak jest spokojnie, nastrojowo i intymnie. Głos Nilufer brzmi jakby był lekko zatarty. Kłania się w tej mierze Lianne La Havas. Na pewno nie jest to rockowy wokal. Will Archer akompaniuje jej na całej masie instrumentów, dośpiewując czasem chórek. Ta dwuosobowość jest tu bardzo istotna, bo mocno ją czuć w większości kompozycji. Zresztą wszystkie kompozycje podpisane są przez obydwie artystki i tylko szyld dla całości dała Nilufer. W singlowym „Mutations” większą rolę odgrywa bas, który rytmizuje kawałek, trochę podobnie jak na płytach King Krule. Dostajemy tu też ładną partię smyczkową. Generalnie kompozycje są różnicowane jakimiś smaczkami, wypełniającymi dźwiękową przestrzeń, co ratuje album przed monotonią. Utwory są bowiem w dość zbliżonych tempach, a melodie utkano często z niuansów. Ja bym może wolał, żeby było więcej takiego grania, jak na początku płyty, ale jesienią łatwiej docenić kameralność wypowiedzi, ciepły nastrój i leniwe rytmy. Trochę żwawsze tempo jest w singlowym „Made Out of Memory”, ale łagodność w stylu Fleetwood Mac nadal pozostaje. Przyjemny jest również singiel „Just A Western” z ciekawymi odgłosami w tle, ale wciąż z pogodną wymową. Może dziwić wydanie tego albumu przez Ninja Tune, które słynie raczej z elektronicznego, samplowanego grania. Czuję jednak, że Nilufer będzie ewoluować artystycznie, podobnie jak jej gust, który wciąż szuka nowych inspiracji.