Jestem jedną z osób zainfekowanych w dzieciństwie przez „Dzieci z Bullerbyn”. Pewien rodzaj skandynawskiej prozy zawsze będzie na mnie działał. Twórczość Jona Fosse nie jest bynajmniej dla dzieci, choć w kolejnych częściach „Septologii” wraca co jakiś czas do czasów dziecięcych bohatera. Główny bohater – Asle wspomina swoje szkolne lata, relacje z rodzicami, bolesne chwile śmierci siostry, chorobę oraz śmierć babci, wyprowadzkę na stancję w czasach liceum, pierwsze próby malarskie i pierwszą wystawę obrazów z nastoletnich czasów. Jego wrażliwość wciąż jest oparta na społecznym wycofaniu. Ludzie, którzy go otaczają są albo wspomnieniami, albo swoimi sobowtórami. W częściach „3 – 5” jego starszy imiennik leży nieprzytomny w szpitalu. Walczy o przeżycie w delirium. Asle wspomina, jak go poznał i jak on zaczynał karierę malarską, którą sam zaczął wkrótce powielać. Dużo jest tu o malowaniu, o odczuciach towarzyszących tworzeniu obrazów i relacji z nimi. Asle szykuje się do kolejnej, corocznej wystawy przy okazji adwentu i Bożego Narodzenia. Czuje też kres potrzeb twórczych, rodzaj spełnienia, czy tez wypalenia. Jawi się tu także jako osoba głęboko przeżywająca swoją wiarę i potrzebę modlitwy, której słowa wypełniają częściowo ten tekst. Narracja jest wciąż bardzo naiwna, jakby ułomna percepcją bohatera, a jednak niezwykle sugestywna. Wszystko rozgrywa się na podobnym poziomie emocji, a w gruncie rzeczy wiele tu cierpienia, lęków, obaw i zwątpień. Poprzez dwoistość bohatera i jego nieco starszego imiennika, dochodzi do wielu pomyłek i wątpliwości, Również kobiety pojawiające się w życiu Aslego, bywają do siebie łudząco podobne. Zima, chłód, szarość, ascetyczność – to tło zdarzeń. Niewielka wioska, miasto z galerią sztuki i kawiarniami, które przypominają jakieś odległe czasy, jakby przeniesione z naszych PRL’owskich realiów. Pusta kawiarnia autobusowa, pusty dom kultury, bezludne ulice. Przy prozie pozbawionej znaków kończących zdania, narracja przechodzi płynnie od postaci do postaci, przeskakując w czasie, mieszając rzeczywistość ze wspomnieniami. Dużo tu śmierci we wspomnieniach - nagłej i niezrozumiałej. Asle ma problemy z nałogami, z których ratuje go jego ukochana Ales i wiara katolicka, którą także jej zawdzięcza. Los zetknął ich w licealnych czasach, ale też przedwcześnie rozdzielił. Trzeba nauczyć się kontaktu z „Septologią”. Ja w nią wszedłem na tyle głęboko, że czułem się nią dziwnie otoczony. Specyficzny klimat, duża siła oddziaływania, prostota i skromność egzystencji bohaterów – będzie mi tego brakowało. Na szczęście jest jeszcze jeden tom, w którym pewne kwestie, które dziś budują ciekawą absurdalność, zostaną być może dopowiedziane.