"Honey" - Caribou

City Slang, 18 października 2024

Na projekt Caribou zwróciłem uwagę w 2010 roku za sprawą płyty „Swim”. Kanadyjczyk – Dan Snaith działa na scenie muzyki elektronicznej od początku tego wieku, firmując też projekty Manitoba i Daphni, ale to Caribou jest jego najważniejszym wcieleniem. „Honey” to już czwarta z kolei płyta artysty po jaką sięgnąłem. Chyba w największym stopniu jest ona skrojona pod klubowe parkiety. Już pierwsze takty singlowego „Broke My Heart” przypominają imprezy z lat 90. Damski, lekko przetworzony wokal i euforyczny klimat, dobrze zapowiadają nowy materiał. Z czterech singli wykrojonych z „Honey”, właśnie ten ma największy potencjał na przebój. Tytułowy numer utrzymuje szybkie tempo, ale brak mu wiodącego wokalu, który zastępują głównie mocno pocięte sample. Kolejny singiel „Volume” w dużym stopniu wykorzystuje słynny numer „Pump Up The Volume” projektu M/A/R/R/S. Dan zgrabnie zbudował kawałek na tym charakterystycznym motywie, dodając kobiecy wokal i ciekawe zabiegi rytmiczne. To w zasadzie klubowy pewniak. Po dość przyjemnym „Do Without You” przychodzi czwarty singiel „Come Find Me”, stosunkowo najmniej wyrafinowany. Druga część płyty, którą otwiera szybki „Dear Life”, przynosi ponowne ożywienie. Zapętlony tytuł, śpiewany kobiecym głosem, niesie pozytywnie ten numer aż do ejtisowego, równie optymistycznego „Over Now”. Z kolei „Campfire” to jedyna chwila na moment refleksji i zwolnienie tempa. Pojawia się tu nawet jakaś „czarna” nawijka. Utwór „Climbing”, podobnie, jak „Volume”, zbudowany jest na zapożyczonym motywie – tym razem z mniej mi znanego, amerykańskiego duetu Rene & Angela nagrywającego na przełomie lat 70 i 80. Całkiem ciekawy i przyjemny jest również utwór „Only You” – bardziej do słuchania, niż tańczenia, z męskim i damskim głosem. Dla mnie byłby chyba lepszym singlem, niż „Come Find Me”. Płytę kończy mniej wyszukany „Got to Change”. Najnowsze dzieło Caribou, które ukazuje się po czterech latach przerwy, to jeden z tych albumów, które mają nas wyciągać ku życiu, zabawie i swobodniejszemu oddechowi. To materiał do odreagowania i złapania dystansu. Mniej osobisty, ale z pełnym zaangażowaniem w muzykę i jej funkcje użytkowe. Do odnotowania jest również fakt, że Dan Snaith się zmienia, a kolejne jego płyty przynoszą coraz to inne nastroje i brzmienia, choć wciąż w elektronicznej aranżacji.

Posłuchaj najnowszej listy przebojów
×