W tym roku Dawid Podsiadło zrobił historyczną, efektowaną trasę koncertową, obejmującą siedem stadionowych występów w Gdańsku, Wrocławiu, Poznaniu i Chorzowie. Obejrzało go i wysłuchało pół miliona ludzi. To było efektowne zwieńczenie 10-lecie kariery, która stanowi niewątpliwie ewenement na krajowej scenie muzycznej. Czy film Tomasza Knittela wyjaśnia skąd tak wielka popularność tego artysty i na czym polega fenomen Dawida Podsiadło? W zasadzie trudno przytaknąć. Ten dokument pokazuje przede wszystkim kulisy trasy koncertowej. Pracę całej ekipy, ich emocje, atmosferę przygotowań do kolejnych występów. Dawid odpowiada w drodze z koncertu na koncert na pytania różnych dziennikarzy, ale też na pytania fanów zadawane podczas spotkań poprzedzających koncerty. Nie ma tu wielkich wynurzeń, ani szczególnie ważnych słów. To znaczy – może czasem padają, ale bohater wypowiada zdania z sympatycznym dystansem. Ten sposób mówienia, nazywania rzeczy i wyrażania poglądów, jest jednym z wyróżników Dawida. Pamiętam koncert na Openerze, gdy szukał nowej formuły grania i spomiędzy improwizowanych zmian aranżacji piosenek, wyłaniały się komentarze i dygresje artysty, na które czekało się z nie mniejszą ekscytacją, niż na ulubione fragmenty z jego repertuaru muzycznego. Podsiadło jest czarująco zabawny w swoich narracjach. Jednocześnie fani znajdują w jego tekstach dużo wzruszających, mocnych przesłań. Jedna ze słuchaczek zwierzyła się, że słuchanie „Ciebie też, bardzo” dodawało jej sił przed operacją guza mózgu. Bo jego twórczość niewątpliwie bawiąc, porusza. Szkoda, że ten film zawiera w sumie niewiele muzyki. W zasadzie same fragmenty – za wyjątkiem nowej piosenki, która pojawia się promocyjnie na napisach końcowych. Trasę jubileuszowa wzbogaciły występy różnych gości. Widzimy spory fragment wspólnego wykonania przeboju Ralpha Kamińskiego – „Kosmiczne energie” i praktycznie zaśpiewaną przez cały stadion „Długość dźwięku samotności” z udziałem Artura Rojka. Widzimy dramat Patryka (Patrick The Pan),, który z powodu zatrucia musiał zrezygnować z udziału w otwierającym koncercie w Gdańsku oraz radość ze wspólnego występu Vito Bambino i Darii Zawiałow. Dawid Podsiadło mówi o sobie, czasem się odsłania, ale jak to on – nigdy nie gwiazdorzy. Bywa stremowany, zmęczony, ale nigdy nie jest zły, czy nieprzyjemny. Czy taki jest faktycznie? Ten film pokazuje go na szczycie popularności – przyzwyczajonego, ale też wciąż nieco zdziwionego tą pozycją. Jest często dość zabawnie, a czasem bardzo zwyczajnie, gdy widzimy jak artysta gra na konsoli w Fifę, albo nie ma ochoty na hot-doga na stacji. Także kiedy mówi, że po koncercie bolą go nogi i plecy na wysokości nerek. To jest takie niewymuszone i prawdziwe. Są także obowiązkowe wypowiedzi fanów, ujęcia koncertowej ekscytacji widowni – standard tego typu produkcji. Jednak sam Podsiadło z pewnością jest osobny i unikatowy. Tak jak jego twórczość, która od tylu lat potrafi docierać do słuchaczy, pomimo swojego alternatywnego rodowodu. Czy po tym filmie łatwiej zrozumieć ten fenomen? W jakimś stopniu na pewno. Jako film muzyczny pozostawię niedosyt, ale to przecież dokument o Dawidzie Podsialdło, a nie o jego dorobku.