Podobnie jak w przypadku powieści „Godziny”, tak czytając „Dzień”, miałem problem z wejściem w świat bohaterów. Proza Cunninghama jest cierpliwa, drobiazgowa, ale też mocno wyważona. Zdarzenia prozaiczne i dramatyczne traktowane są w podobny sposób. Nic nie zapowiada zdarzeń naprawdę istotnych. Autor trzyma nas w czujności, aż do uśpienia, by nagle skontrować czymś nieprzewidzianym. Narracja rozłożona na wiele różnych postaci sprawia, że lekko gubimy się w wewnętrznych zależnościach. Akcja jest pozbawiona prawdziwie wciągających wątków. Konstrukcja powieści sugeruje nagłość zmian zachodzących w naszym życiu. Dzień piąty kwietnia, podzielony na poranek, południe i wieczór, ukazany jest na przestrzeni trzech kolejnych lat – od 2019 do 2021 roku. Momentem zwrotnym jest nadejście pandemii Covid-19. Dan i Isabel mieszkają w Nowym Jorku z bratem Isabel – Robbiem oraz dwójką dzieci: Violet i Nathanem. Między małżonkami nie dzieje się dobrze. Dan – muzyk i kompozytor nie potrafi przebić się ze swoją twórczością – ma kompleks dobrze zarabiającej w sektorze finansów Isabel. Robbie jest nauczycielem, który także czuje się niespełniony zawodowo, a przede wszystkim finansowo. Prowadzi na Instagramie życie fikcyjnej postaci – czarującego Wolfe’a. Robbie chce wyprowadzić się do samodzielnego mieszkania, ale pomimo pieniędzy z funduszu powierniczego, nie stać go na nic sensownego. Póki co jest ukochanym wujkiem Violet i Nathana i gejem po przejściach – aktualnie z nikim niezwiązanym. Poznajemy też Chess i Garthe’a. Mają małego synka – Odina, ale nie są razem. Garth bardzo by chciał, ale Chess woli dziewczyny. W ten świat wkracza nagle pandemia. Wszyscy zamykają się w domach. Robbie rzuca szkołę, składa papiery na uczelnie medyczne i wylatuje na Islandie, do wynajętej chaty na odludziu skąd pisze listy. Violet zagłębia się w swój dziwny, dziecięcy świat. Przypisuje literom dobre i złe moce. Garth przychodzi pod okna Chess i Odina, by zobaczyć synka. Choroba atakuje . Dopada nawet Robbiego na dalekiej Islandii. Perspektywa wieczornej części dnia z 5 kwietnia 2021 roku jest nagle niezwykle bolesna. Jedna osoba z tego grona umiera i wszyscy szykują się do jej symbolicznego pogrzebu. Reakcje są rozmaite – od chęci zanurzenia w zimnych wodach jeziora, przez obcowanie z duchem zmarłego, po chęć odcięcia się od wszystkich i rozpoczęcia życia na nowo. Ta powieść jest zwodnicza. Trudno się z nią zżyć, a potem jakoś dziwnie rozstawać. Nie zachwyciłem się nagradzanymi „Godzinami” i nie zachwyciłem też „Dniem”. Dałem się jednak zaskoczyć i to w tej prozie jest bardzo prawdziwe