„Diuna. Proroctwo” – różni reżyserzy

USA, 10 listopada – 23 grudnia 2024

„Diuna. Proroctwo” – różni reżyserzy

Serialowa Diuna jest wyjątkowo antypatyczna. Zimne, monumentalne budowle, ciemne skaliste planety i co najgorsze – trudni do polubienia bohaterowie. Siostry Harkonnen, które odgrywają główne role, nie kojarzą się dobrze już na starcie z racji dalszych dziejów tej rodziny. Valia jest żądna władzy. Tulia okropnie mści się za śmierć brata. Obydwie uczestniczą też w spisku, który doprowadza do przejęcia przez nie władzy we wpływowym zgromadzeniu „prawdomówczyń”. Imperator jest słaby i daje sobą sterować zarówno możnym władcom, żonie, jak i tajemniczemu przybyszowi z Arrakis. Ma też słabość do kobiety, która związana jest z Zakonem Bene Gesserit i dała mu syna. Przybysz z Arrakis ma w sobie siłę i niszczącą moc, ale nie patrzy mu dobrze z oczu. Ludzkość jest generalnie osłabiona, pomimo niedawnego zwycięstwa nad rozumnymi maszynami. Pozytywną postacią jest córka imperatora, zakochana w Mistrzu Miecza, który spiskuje potajemnie przeciw jej ojcowi. W samym Zakonie trwa ciągła rywalizacja, której korzenie sięgają mrocznej tajemnicy sprzed lat. W tych sześciu odcinkach serialu, rozgrywającego się na długo przed akcją „kinowych” tomów Diuny, akcja toczy się głównie na poziomie rozmów. W zasadzie ogląda się kolejne odcinki cierpliwie, ale obojętnie. Ma się poczucie bardzo wycinkowego wejrzenia w ten świat, pomimo retrospekcji, która odsłania motywy działania sióstr Harkonnen. Pozostają monumentalne dekoracje, do których w dzisiejszym cyfrowym świecie przywiązuje się też coraz mniejszą wagę. Proza Franka Herberta nie jest prosta, ale skoro udało się ja imponująco zamknąć w kinowych ramach, to dziwne, że serial nie sprostał pokładanym w nim nadziejom.     

Posłuchaj najnowszej listy przebojów
×