„Wzgórze psów” – Jacek Borcuch/Piotr Domalewski

Polska, 8 stycznia 2025

„Wzgórze psów” – Jacek Borcuch/Piotr Domalewski

W zasadzie trudno poznać, że „Wzgórze psów” to ekranizacja prozy Jakuba Żulczyka. Ponury kryminał osadzony w fikcyjnym, małym miasteczku, nie odróżnia się zbytnio od masy innych krajowych produkcji z tego gatunku. Jest może antysystemowo, a koledzy bohatera grali kiedyś w lokalnym punkowym zespole, są też jakieś narkotyki, ale teksty i dialogi niezbyt tu dobre. Inna sprawa, że słabo je słychać – ja na wszelki wypadek włączyłem sobie napisy. Mikołaj wraca po latach do rodzinnego Zyborka na urodziny ojca. Towarzyszy mu Justyna, która jest dziennikarką śledczą. Mikołaj od wielu lat nie odwiedzał rodzinnych stron. Poróżniony był z ojcem – Tomkiem, który po śmierci matki Mikołaja związał się z dużo młodszą dziewczyną. Poza tym w bohaterze tkwi tragiczna śmierć jego dziewczyny, której „zalotny duch” wciąż go prześladuje. Ma za sobą narkotykowe jazdy, ale po wyjściu z nałogu napisał bestsellerową powieść opartą na wspomnieniach z młodości. W Zyborku wielu ją przeczytało, ale nie wszystkim się spodobała. Ktoś przysyła Mikołajowi kartkę z zarzutami, że minął się z prawdą. Co ciekawe podpisał ją brat zamordowanej dziewczyny, który został skazany za ten bestialski czyn. Co ciekawe – ów Seba – jest niespełna rozumny i odbywa karę w zakładzie psychiatrycznym, gdzie maluje obsesyjnie dziwne obrazki. Współcześnie w Zyborku też nie dzieje się dobrze. Jeden z mieszkańców został porwany i poddany okrutnym torturom. Wkrótce następni pójdą jego śladem. Tomek walczy z ludźmi Pani Burmistrz, którzy planują przejąć ziemię po uprowadzonym mieszkańcu i w miejsce komunalnych ruder dla biednych pracowników zlikwidowanej papierni, chcą zbudować ekskluzywny hotel z bazą rekreacyjną. Ojciec Mikołaja jest niczym stary szeryf, który pilnuje w miasteczku sprawiedliwości. Dawni koledzy Mikołaja nie chcą z nim rozmawiać. Nawet Ci, którzy grali kiedyś w zespole, dziś zmienili styl na festynowy. Mikołaj prowadzi swoje śledztwo, Justyna swoje, a Tomek walczy o przejęcie władzy. Relacje międzyludzkie są generalnie marne, a głos narratora na samym wstępie nie daje nadziei na szczęśliwe zakończenie. Ogląda się to jako tako. Mnie nie bardzo pasuje rozwiązanie zagadki. Trudno mi uwierzyć w taki rodzaj zaniedbań organów ścigania w sprawie zabójstwa sprzed lat, podobnie jak współczesne zbratanie z lokalną władzą. Rodzinna tajemnica też bardziej wygląda na stylizowaną dramę, dla uzyskania zamierzonego efektu. Trochę jakby miał z tego wyjść Smarzowski, a nie wyszedł. A może przeceniam dziś Smarzowskiego?

Posłuchaj najnowszej listy przebojów
×