Poznałem Mogwai jeszcze pod koniec lat 90. za sprawą wydawanego wówczas magazynu „Machina”. Szkocka, instrumentalna grupa wpasowała się z jednej strony w post-rockową estetykę końca wieku, a zarazem urzekała gitarową gęstwiną dźwięków na wzór przebrzmiałej wówczas estetyki shoegaze’u. Nagrywali dla różnych wytwórni - zahaczyli nawet o Sub Pop. Z oryginalnego składu odszedł w 2015 roku gitarzysta Jason Cummings i to była znacząca zmiana. Od tego momentu zespół postawił na większą melodykę i coraz częściej zaczął wplatać jakieś wokale - choćby i sztucznie przetworzone. Notowania Mogwai znów poszły w górę, a poprzednia płyta - wydany w 2021 roku „As the Love Continue” - stała się największym sukcesem grupy. Numer jeden na liście sprzedaży płyt w Wielkiej Brytanii to było coś. Do pracy nad „The Bad Fire” kwartet zaprosił amerykańskiego producenta Johna Congletona znanego choćby ze współpracy z St. Vincent. Nowy materiał nie przynosi wielkich rewolucji, ale coraz większy nacisk kładzie na harmonie dźwięków i elektroniczne pejzaże. Motywy ogrywane z coraz większą intensywnością, wznoszą się niczym w „Bolero” Ravela, a przy okazji są ozdabiane ładnymi melodiami. Tam gdzie pojawiają się wokale (singlowy „God Gets You Back”, udostępniony jeszcze w ub. roku „Fanzine Made of Flesh”, czy „18 Volcanoes”) dostajemy skrzyżowanie Kraftwerk z Trans AM i najnowszym The Cure. Są też oczywiście gitary, bo bez ich nasycenia nie byłoby przecież Mogwai, ale kompozycje nabierają czasem rozmachu niemal jak u Tangerine Dream. Posłuchajcie „Hi Chaos”, czy „What Kind of Mix Is This?”, albo najbardziej lirycznego „Pale Vegan Hip Pain”. Tu naprawdę nie brak imponujących motywów, niczym z elektronicznego rocka lat 70. Art-rockowy duch pojawia się w zamykającym „Fact Boy”, gdzie słychać nawet partię skrzypiec. Fani dawnego Mogwai docenią zapewne majestatyczne „If You Find This World Bad, You Should See Some of The Others”. Ciekawe są też wersje demo, dołączone do limitowanej edycji. Jest tu osiem nagrań (z pominięciem „Fanzine Made of Flesh” i „Fact Boy”), z których część brzmi nawet ciekawiej, niż finalny efekt – przynajmniej ja odnoszę takie wrażenie, słuchając roboczej wersji, wybranego do promocji utworu „Lion Rumpus”. Ten album dotarł póki co do 5 pozycji w UK, ale to wciąż świetny wynik jak na niezależny, zasadniczo instrumentalny zespół. Kto ich jeszcze nie zna, może śmiało zacząć relację od „The Bad Fire” – nie sposób się rozczarować.