Ładnych parę lat nie czytałem prozy Elfriede Jelinek, której twórczość doceniałem i zgłębiałem bez żadnych uprzedzeń. W istocie Laureatka Nagrody Nobla z 2004 roku miała dość długą przerwę w publikacji nowych powieści. „Dane odosobowe”, które trafiły do niemieckich czytelników w 2022 roku przerwały ciszę, a od paru miesięcy mogą też zainteresować polskich miłośników surowej prozy Austriaczki. Mnie także zainteresowały, ale niezbyt ucieszyły. Nowa proza Jelinek wchodzi opornie, nie wciąga i porusza głównie publicystyczne nuty. Podstawą nowej prozy są refleksje autorki wobec nieprzyjemnego procesu podatkowego, jaki zafundowano Noblistce, oskarżając ją o nieprawidłowości w rozliczeniach. Sprawę ostatecznie umorzono, ale w samym procesie naruszono mocno spokój autorki. Nikomu nie należy życzyć tego typu postępowania, ale artyście cenionemu i znanemu jest z takim doświadczeniem szczególnie ciężko. Wiadomo nie od dziś, że Jelinek nigdy nie była piewczynią państwowości, polityków i wyznawców wszelkiego rodzaju nacjonalizmów. Jej rodzina została ciężko doświadczona przez nazistów. Jej ojciec był Żydem, który ratował życie pracując dla Trzeciej Rzeszy. W „Danych odosobowych” te wojenne historie wracają. Jelinek nie wylewa jednak łez, raczej powoduje nią gniew, irytacja i sarkazm. Sięga też po biblijne nawiązania – m.in. do sądu nad Jezusem. Z drugiej strony odnosi się do aktualnych świętości w postaci świata futbolu i porządków finansowych rządzących interesami takich klubów jak przytoczony tu Bayern Monachium. Niektórym wolno więcej – wskazuje Jelinek. Sama czuje się ofiarą instytucji państwowych. Ma świadomość złej sławy, jaką cieszy się w niektórych kręgach – podobnie jak jej rodak Thomas Bernhard. Dodatkowo autorkę gnębi czas pandemicznych zakazów i wiszącej w powietrzu śmierci, roznoszonej przez nowego wirusa. Jelinek nie jest pokorną ofiarą, czy też biedną oskarżoną. Rozdaje mocne ciosy na prawo i lewo. Wylewa z siebie pretensje i ironiczne komentarze. Bywa dowcipna, stosując zabawne gry językowe, ale dominują jednak wyrzuty i ataki. Dialoguje sama ze sobą, przedrzeźnia oskarżających, wypomina winy Niemcom i nazistom. Nie czyta się tego dobrze. Trudno się wczuć w ton autorki i utożsamiać z jej narracją – nawet jeśli przyzna się jej rację (o co w sumie nie trudno). To nie jest z pewnością klasyczna powieść. Lepiej byłoby mi zaspokoić głód prozy Jelinek jakąś jej wcześniejszą, niezaliczoną dotąd prozą.