Żeńskie trio Horsegirl z Chicago, wskrzesza ducha sceny niezależnej, opartej na przyjacielskim, środowiskowym działaniu. Granie po domach, wydawanie fanzinów, wzajemne wspieranie się i fascynacja muzyką alternatywną lat 80. i 90. Choć dziewczyny mieszkają i uczą się teraz w Nowym Jorku, to nagrań drugiej płyty dokonały znów w rodzimym mieście. Za produkcję odpowiada znana także z własnych płyt Cate Le Bon. Album „Phonetics On and On” to niezwykle naturalne, pełne dobrej energii granie. Słychać tu dźwięki bardziej zakorzenione w przeszłości, niż we współczesności. Ale zespół, który coveruje Minutemen, nie może chyba odwracać się od przeszłości. Mnie ta muzyka przekonała od pierwszego razu. Debiutu nie słyszałem – płyta leży u mnie od dawna w wirtualnym koszyku i czeka na lepszą cenę. Okładka „Phonetics On and On” jest po chicagowsku surowa, jak w przypadku pierwszych albumów Shellac i Tortoise z lat 90. Muzyka jest natomiast znacznie przystępniejsza. Słychać w niej The Velvet Underground i Stereolab (choćby to charakterystyczne przejście ze zmianą tempa w „Rock City”, ale też transowość z wykorzystaniem instrumentów smyczkowych). Można jej słuchać w małych klubach, albo na prywatkach. Dziewczyny mają wyczucie stylu i klasy - wiedzą, że nie należy zbytnio hałasować, by nikomu nie przeszkadzać. Nawet jeśli jest w tej muzyce sporo zapału, a rytmy przyspieszają do skocznych (jak np. w „Well I Know You’re Shy”), to wiadomo, że nikt niczego nie popsuje w trakcie zabawy. Taki singlowy „Switch Over” przypomina nieco rytmiczne granie The Wedding Present, ale też wspomnianego już Stereolab. Po przeciwnej stronie mocy jest akustyczny singiel „Frontrunner”. Czasem skojarzenia płyną ku dokonaniom Yo La Tengo, co nie zmienia faktu, że Horsegirl przekonuje autonomicznym klimatem i zespołowym duchem. Naprawdę chciałoby się znać z tymi dziewczynami i wpadać do nich na próby.