"Przesmyk" - Jan P. Matuszyński

Polska, 31 stycznia - 7 marca 2025

Jan P. Matuszyński wyrósł na specjalistę od współczesnego kina społeczno-politycznego. „Przesmyk”, podobnie jak wcześniej „Wataha” dotyczy problemów pogranicza, przy czym z Bieszczad przenosimy się teraz na Suwalszczyznę. Jest rok 2021, trwa akcja przerzucania migrantów przez polsko-białoruską granicę. Polskie służby rozpracowują temat i wysyłają swoich agentów na niebezpieczne tereny obwodu kaliningradzkiego i do Mińska. Jeden z agentów (Skiner) zostaje uprowadzony. Jego partnerka – Ewa, zostaje wysłana na placówkę konsularną do Mińska, gdzie jej poprzedniczka popełniła samobójstwo. Temat jest od samego początku delikatny, bo tzw. „przesmyk suwalski” może stać się nowym zarzewiem pełnoskalowego konfliktu zbrojnego. Mińsk zagrany jest tu w socjalistycznych barwach i klimatach. Polonia białoruska przypomina działaczy NSZZ Solidarność z lat 80. W przeciwieństwie do piękna Bieszczad, ten zakątek świata nie jest ukazany w uroczych barwach. Blokowiska, brzydkie bryły i przestarzałe wnętrza, kontrastują z nowoczesnymi ujęciami Warszawy. Agentka Ewa z Bonda w spódnicy, przeistacza się w porucznika Borewicza. Stosuje dawne techniki operacyjne, ale też okazuje więcej emocji – w tym również autentycznego strachu. Ten serial zresztą bazuje na naszych archetypicznych lękach wobec Rosji i państw totalitarnych. Trzeba jednak stwierdzić, że jak na wykreowany poziom zagrożenia, reakcje naszych służb są tu nazbyt zdystansowane i amatorskie. Oczywiście, to jest połowa 2021 roku, ale mimo wszystko mobilizacja służb jest jakby mniejsza, niż lewicowych aktywistów niosących pomoc humanitarną uchodźcom. Ewa nie jest niestety wolna od związków rodzinnych i uczuciowych, co pozwala kreować dodatkową przestrzeń emocjonalną, ale i bez tego rola Leny Góry jest ciekawa. Ona w zasadzie niesie ten serial. Pamiętałem jej kreację Anny Ziembińskiej w „Królu” i tu też mnie jakoś zaciekawiła. Na jej tle blado wypadły główne role męskie – może poza Leszkiem Lichotą, który wypadł wiarygodnie w swojej roli działacza polonijnego w swetrze. „Przesmyk” cierpi trochę na dotykaniu wielkiej, współczesnej polityki. Znacznie lepiej oglądało się kontekstową „Watahę”. Za dużo tu też wątków pobocznych, potraktowanych – pomimo ich dramatyzmu – z nieco komiksowym dystansem.  

Posłuchaj najnowszej listy przebojów
×