„Emilia Perez” – reż. Jacques Audiard

Francja/USA/Meksyk, 28 lutego 2025

„Emilia Perez” – reż. Jacques Audiard

Ten film kojarzy mi się bardziej z historią z plotek, niż prawdziwym dramatem. Trochę na zasadzie przekazywanych sobie rewelacji: „Wyobraź sobie, że ten gangster z tą prawniczką”, „Podobno znaleźli lekarza w Izraelu”, „Na serio, nie poznałabyś”, „Nie uwierzysz, ale on, to znaczy ona wykonała zwrot o 180 stopni”, „Tylko niestety, jak się żona dowiedziała…!”. Pomimo poważnych tematów, nie przypadkiem narracja poprowadzona jest tu w musicalowej formie. Przy czym - tak jak nie lubię musicali – w tym filmie fragmenty śpiewane i choreograficzne są jednymi z lepszych elementów całości. Podoba mi się ta muzyka i ruch – nie przypadkiem w obsadzie znalazła się m.in. Selena Gomez. Generalnie rzecz jest o szefie potężnego kartelu narkotykowego, który chce zmienić płeć. Wraz ze zmianą w tytułową Emilię, przychodzi chęć odkupienia dawnych grzechów. Dzięki wsparciu zdolnej, a niedocenianej prawniczki Rity (w tej roli nagrodzona Oscarem Zoe Saldana), organizuje sobie na nowo życie i uruchamia fundację na rzecz rodzin osób zaginionych. Jak się okazuje, łatwiej zmienić płeć i stać się szanowaną i kochaną działaczką społeczną, niż uregulować relacje rodzinno-uczuciowe. Na pewno ciekawym wątkiem jest kwestia relacji z dziećmi. One odczuwają utratę ojca, podobnie jak żona – męża. Żona potrafi znaleźć sobie nowego partnera, dzieciom ma wystarczyć nowa ciocia. Problem rodzi się w momencie, gdy ich mama pragnie rozpocząć nowe życie u boku innego mężczyzny. Dobra ciotka nagle widzi w tym problem. Łatwiej przestać być mężczyzną i porzucić „brudne” interesy, niż pogodzić się z utratą dzieci. Rita nieco podobnie – nie potrafi cieszyć się sukcesami zawodowymi, pracą na rzecz Fundacji, bo lata mijają, a ona wciąż jest sama. Te dramaty są nieco w stylu kina Almodovara – zresztą w tym filmie główne postacie to uwielbiane przez niego kobiety (na widowni też zdecydowanie przeważały). Tę historię dobrze się ogląda i dzięki atrakcyjnej formule, widz czeka z pewnym zainteresowaniem na rozwój wypadków. Można się oczywiście czepiać uproszczeń. Czuć niedosyt pytań i wątpliwości. W tym filmie chodzi jednak o pewien poziom emocji i koloryt osobowości. W tle jest Meksyk, który z jednej strony pokazywany jest jako świat przemocy i korupcji, ale objawia się też jako kraj ludzi uczuciowych, z fantazją i temperamentem. Kulturowy wymiar ma swoją rolę do wypełnienia – zwłaszcza w muzyczno-tanecznym formacie. Trochę jednak za dużo grzybów wrzucono w ten barszcz i tylko formuła musicalowa pozwala to wszystko jakoś wybronić. Za mało tu subtelności, bo na samej historii można byłoby zbudować niezły serial.