„Tears of Injustice” – Mdou Moctar

Matador, 28 lutego 2025

„Tears of Injustice” – Mdou Moctar

Ten album powstał trochę planowo, a trochę przypadkiem. Zespół Mdou Moctar został wstrzymany przez polityczne wydarzenia w Nigrze, z powrotem z USA i wykorzystał ten czas na zarejestrowanie w studiu na Brooklynie akustycznych odpowiedników piosenek z ostatniej płyty „Funeral For Justice”. Tytuł „Tears of Injustice” wynika z niepokoju i smutku związanego z wydarzeniami w Nigrze oraz losem Tuaregów, którzy doświadczają wciąż jakiejś presji – jak nie od kolonizatorów, to od wojskowej junty. Ludowe instrumenty i plemienne zaśpiewy nadają znanym już kompozycjom siły autentyzmu. Początkowo wydawało mi się, że bez elektrycznego szaleństwa Mdou Moctar straci na wyrazistości, ale zapewniam, że nie. Ta muzyka nadal wciąga w swój dźwiękowy wir. Jest gęsto, rytmicznie i żywo. Pierwsze poczucie niezwykłej mocy przychodzi wraz z zagranym podwójnie „Imouhar”, który raz się kończy, by za chwilę płynnie przejść do drugiego podejścia. Niczego nie brakuje też kompozycji „Takoba”, w którym jest i nerw i pogłosy. Mogę nawet powiedzieć, że w tej wersji podoba mi się bardziej, niż elektryczny oryginał. Energia bije też z otwierającego drugą część płyty utworu „Imajighen”, choć to akurat nagranie w nieco spokojniejszym tempie. To nowe brzmienie ma ciekawą głębię. Ich etniczny charakter jest niezaprzeczalny, ale to jednak wciąż rzecz zrobiona przy użyciu współczesnych gitar i wbrew opisowi z okładki płyty - nie tylko akustycznych. Częściej słychać tu bunt i niezgodę, niż żal i smutek. Nie wiem, czy gdybym poznał Mdou Moctar od tej strony, wszedłbym głębiej w ich twórczość, ale znając już elektryczną wersję, jestem ukontentowany taką odsłoną twórczości kwartetu.

„Tears of Injustice” – Mdou Moctar
Posłuchaj najnowszej listy przebojów
×