Poznałem ten zespół dzięki koledze, z którym od blisko 30 lat inspirujemy się muzycznie. Kiedyś mi ich puścił, potem podesłał numer z tegorocznej płyty, a w końcu pomógł mi rzecz zakupić. Angielski Snapped Ankles nie jest grupą całkiem nieznaną czy też nie do zdobycia w naszym kraju, ale jakoś sam na nią nie wpadłem. Tegoroczny album to w sumie ich szósta płyta (wliczając koncert wydany na Record Store Day). Grają już kilkanaście lat (pierwszą EP wydali w 2012 roku). Krytycy lokują ich z jednej strony w post-punkowym dziedzictwie The Fall i Gang of Four a z drugiej nawiązują do takich artystów jak Can i Fela Kuti. Mnie – z racji sporej dawki elektroniki – przypominają się grupy w stylu Primal Scream z okolic „Xtrmntr”, ale też Regular Fries, czy nawet początków These New Puritans. Dużo rytmu, syntezatorowy nerw, lekko przetworzony wokal – melodia zepchnięta raczej na drugi plan. To bardziej muzyka dziwnie pobudzonych maszyn. Wokal zbliżony jest stylem do nieodżałowanego Marka E. Smitha z The Fall. Na wiodące single wybrano dwa ponad 5-minutowe nagrania: „Raoul” i „Pay The Rent”. Nie wpadają w ucho, ale dobrze oddają styl i atuty płyty. Rozdziela je niemal Kraftwerkowy „Personal Responsibillities” – przy czym niemieccy pionierzy mechanicznej nowej fali robili o połowę skromniejsze aranżacje. „Smart World” kojarzy się z D.A.F. skrzyżowanym z Devo. W nagraniach Snapped Ankles dużo się dzieje. Słuchacz siłą rzeczy wpada w niespokojne drgania, jakby sam został podłączony do prądu. Estetyka artystyczna z początku lat 80. przefiltrowana jest tutaj przez scenę klubową lat 90. co daje ciekawy efekt. Trzeba mieć kondycję, by w zaangażowany sposób odbierać muzykę z „Hard Times Furious Dancing”. To zarazem wpływa nieco na odbiór całości, bo w którymś momencie przydałoby się jakieś wytchnienie. Płytę zamyka „Closely Observed”, który w pewnym sensie studzi atmosferę. Tło jest w nim spokojniejsze, a wokal nabiera wreszcie pewnej melodyjności. Utwór kończy się miarowym, jakby zapętlonym dźwiękiem syntezatorów, aż do całkowitego wyciszenia. Anglikom przydałby się jakiś przebój, by szerzej zaistnieć, bo całą resztę atutów moim zdaniem mają.