Okrutnie nie lubię sytuacji, gdy kilka miesięcy po premierze płyty, ukazuje się jej rozbudowana wersja. Bo co ja potem zrobię z podstawową? Uważam, że różne wersje powinny się pojawiać równocześnie, a ewentualnie na jubileusze dziesięcio-, czy więcej-lecia mogą wychodzić jakieś ekstra edycje. W przypadku tegorocznej płyty The Weeknd sytuacja jest o tyle wyjątkowa, że pierwotna wersja fizyczna miała nie tylko mniej nagrań, ale też część z nich była w innej wersji (np. bez głosu gościnnej gwiazdy). Pojawiły się natomiast dwa utwory („Society” i „Runaway”), których nie było w wersji cyfrowej i teraz brakuje ich w tzw. „complete edition”. To nieco osładza dyskomfort zakupowy, bo jednak wersja styczniowa płyty zachowuje jakąś wartość muzyczną, a wersja majowa to aż 13 nowych nagrań plus przynajmniej 4 utwory w nieco innych – zasadniczo dłuższych wersjach. Przede wszystkim wreszcie słychać wszystkich gości, a wśród nich są: Justice, Travis Scott, Florence and the Machine, Future, Playboi Carti, Giorgio Moroder, czy Lana Del Rey. Zwłaszcza wejścia raperów nadają nagraniom wyrazistości.. Kilka tracków to tylko instrumentalne przejścia, ale klimatu na pewno dodają. Świetnie, że płytę otwiera teraz „Wake Me Up”, który ma w sobie coś z „Thrillera” Michaela Jacksona. Wyróżniają się też „Baptized In Fear” i – zgodnie z tytułem - „Enjoy the Show”. Czasem pojawia się więcej gitary, czy pianina, co daje odpoczynek od mocno elektronicznych i bitowych podkładów. Pierwszy krążek zawiera generalnie więcej nowego materiału, względem styczniowej edycji. Druga płyta ma ich nieco mniej i generalnie wypada spokojniej. Już otwarcie w postaci „I Can’t Wait To Get There” jest łagodniejsze. Więcej tu też podniosłości, jak choćby w „Big Sleep”, czy tytułowym i finałowym zarazem „Hurry Up Tomorrow”. Ten drugi krążek nieco osłabia siłę rażenia całości. W jego świetle całkiem sensowne wydało się pierwotne odchudzenie materiału. Jak można wyczytać w notkach prasowych, płyta „Hurry Up Tomorrow” w pierwotnej edycji, osiągnęła w USA już w pierwszym tygodniu sprzedaży nakład ponad 490 tys. egzemplarzy, co jest nie tylko najlepszym wynikiem w dotychczasowej karierze artysty, ale i najlepszym rezultatem dla płyty R&B wydanej w tej dekadzie. Nic dziwnego zatem, że zdecydowano się na wypuszczenie „Complete Edition”. Fani nie pogardzą, a ja dostałem w prezencie imieninowym i tym bardziej jestem zadowolony.