Już koncertowa płyta zespołu „Live at Bush Hall” pokazała jasno, że przed Black Country, New Road jest przyszłość po odejściu wokalisty Isaaca Wooda. Basistka, skrzypaczka i dziewczyna grająca na klawiszach wzięły na siebie obowiązki wokalistek. Napisały też sobie nowe piosenki i tak powstał trzeci studyjny album jednego z najciekawszych, niezależnych angielskich zespołów tej dekady. „Forever Howlong” wydany przez Ninja Tune tradycyjnie już odstaje od głównego profilu tej wytwórni. Zero klubowych, czy też połamanych elektronicznych bitów. Produkcję wziął w swoje ręce jeden z najważniejszych ludzi w tej branży ostatnich lat – James Ford. Wyraźnie uległ jednak sile zespołu, bo trudno szukać tu powinowactwa z innymi jego produkcjami. Muzyka Black Country, New Road w ogóle nie jest na czasie. Mnie się kojarzy z post hippisowskim graniem, gdy w muzyce zaczęły pojawiać się art-rockowe formy, ale jeszcze bez powagi i zapatrzenia w siebie. Nowa muzyka grupy jest pogodna, otwarta, wręcz beztroska – ale bynajmniej nie banalna. Bogactwo instrumentarium nie służy komplikowaniu, lecz wzbogacaniu przekazu. Utwory mają charakter piosenek i linie wokalne są w nich kluczowe. Może nie wpadają one od razu w ucho, bo to jednak wyrafinowane kompozycje, ale jest w nich kobieca subtelność i pasja. Można się zgodzić z tymi, którzy kojarzą ten album z dorobkiem Fiony Apple, Tori Amos, czy Joanny Newsom. Zdecydowanie natomiast dalej teraz grupie od sceny tworzonej niegdyś przez Black Midi i Squid, z którą grupa utożsamiana była w początkach swojej kariery. Wykształceni klasycznie instrumentaliści i silny pierwiastek kobiecy odebrał grupie w zasadzie rockowe naleciałości. Mocniejsze gitary słychać jeszcze w singlowym „Happy Birthday”. Za to kolejny singiel „For the Cold Country” to najbardziej namieszany utwór, co jest pewnym nawiązaniem do znajomości ze Squid i Geordie Greep’em. Pod koniec płyty większą rolę odgrywają pastelowe barwy oraz instrumenty akustyczne. Dopiero finał w postaci „Goodbye (Don’t Tell Me)” stanowi powrót do wyraźniejszej sekcji rytmicznej i bardziej rozpiętej skali dynamicznej. Black Country, New Road idzie faktycznie swoją drogą i nie ogląda się na innych. Przepadły klezmerskie nuty i math-rockowe struktury. Teraz rządzą tu kobiety i ich perspektywa. Ja w każdym razie uczę się tego zespołu od nowa.