„Salto” – Oranżada

Audio Cave, 21 marca 2025

„Salto” – Oranżada

Szósty album otwockiej Oranżady jest w głównej mierze instrumentalny. Co prawda Maja Laura gościnnie wokalizuje, ale zasadniczo bez tekstów (raz np. powtarza słowo „fire”). Kwartet Oranżada jest jeszcze bardziej kraut-rockowy niż kiedyś. Ta płyta to podróż, przemierzanie przestrzeni, kreowanie światów dźwiękowych. Przypomina się Pink Floyd z czasów, gdy już skończyli pisanie psychodelicznych piosenek, a jeszcze nie stali się gwiazdami wzniosłego grania. Gitara, bas, perkusja, a do tego klawisze i tzw. „spejsy”, co dobrze oddaje klimat dźwiękowy odrealniający muzykę zespołu. Tytuły utworów również są zbieżne – „Ostatnie poprawki galaktycznego krawca”, „Narodziny planety”, „Nie wszystko oczywiste”. Ta płyta izoluje i zabiera w podróż. Swój wkład w „Salto” ma też Maciek Cieślak (Ścianka), który zmiksował materiał i wystąpił gościnnie w jednym z nagrań.  Najkrótszy na płycie kawałek „Idź do chmury” właśnie z wokalem i pianinem Maćka Cieślaka mógłby znaleźć się na „Statku kosmicznym” jego macierzystej grupy. To zresztą zgrabny numer do promocji wydawnictwa, choć siłą rzeczy nie do końca reprezentatywny. Tekst idealnie opisuje rzeczywistość i kontekst muzyczny „Salta” – bohater mieszka w „białym szumie”, nie wychodzi z domu, tylko podróżuje na swoim tapczanie. Utwory utrzymane są w podobnym klimacie i dynamice -żeby nie przeszkadzać słuchaczom w płynnej podróży.  Sami muzycy Oranżady tłumaczą natomiast, że zrealizowali spontaniczną ścieżkę dźwiękową do horroru klasy B, oddając się nastrojowej, czystej improwizacji w pewną kwietniową, księżycową noc. Ja tymi dźwiękami nie czuję się w żadnym razie przestraszony, czy nawet zaniepokojony. „Salto” nie jest tak imponującym albumem, jak znane mi wcześniej płyty zespołu, ale też bynajmniej nie rozczarowuje.

„Salto” – Oranżada
Posłuchaj najnowszej listy przebojów
×