„Lata spokojnego słońca” – Bohdan Zadura

Towarzystwo Przyjaciół Puław, 2012

„Lata spokojnego słońca” – Bohdan Zadura

Przygotowując się do jubileuszu, fetującego osiemdziesiąte urodziny Bohdana Zadury, sięgnąłem po jego debiut prozatorski, wznowiony jakiś już czas temu przez Towarzystwo Przyjaciół Puław. Ten skromny tomik ukazał się oryginalnie w Wydawnictwie Czytelnik w 1968 roku, a został napisany na przestrzeni lat 1965-1967. Ta mocno autobiograficzna proza, została w momencie publikacji uznana za jeden z najlepszych debiutów końca lat 60. Zadura rozlicza się w nim ze swoim dzieciństwem i czasem młodości w sposób, który przyczynił się do określenia go jako „młodego emeryta”. Faktycznie czytając te strony można odnieść wrażenie, że śledzimy refleksje czynione z dalekiej perspektywy nad definitywnym zamknięciem pierwszego etapu życia. Dojrzałość autora odnośnie do jego ocen, gustu i okazywany dystans sprawiają, że trudno uwierzyć, że czytamy słowa dwudziestoparolatka. Dzieciństwo przeżywane w domu z ogrodem przy osadzie pałacowej, gra w piłkę na ulicy, jazda na sankach Głęboką Drogą, chodzenie do kościoła i wspomnienia pierwszych spowiedzi, lęk przed ćmami i pierwsze konfrontacje ze śmiercią, picie kompotu, palenie ognisk i wałęsanie się nad Wisłą – to wszystko ujęte jest w klimat jakby przedcywilizacyjny, co w przypadku rodzinnej miejscowości Zadury – Puław, skończyło się niejako wraz z budową Zakładów Azotowych. Autor wspomina czasy przed industrializacją, jak też obrazuje zmiany zachodzące później w mieście i podjęcie pracy w przyzakładowej gazecie „Echo”. Starzy Puławianie znajdą w tej prozie wspomnienia nieistniejącego od dawna kina „Nysa”, pierwszy „drewniany” dworzec kolejowy, grzybne lasy „za torami” a także ludzi, którzy tworzyli miejscowy koloryt towarzyski. Poznajemy rodzinę autora, ale też odkrywamy jego pierwsze sympatie i poetyckie miłostki. Zarazem Zadura ukazuje się nam jako młody intelektualista, który śledzi prasę, premiery kinowe, czyta książki – zaskakujące było dla mnie, że znał np. „trylogię” Tolkiena. Wspomnienia literackich i towarzyskich doświadczeń, są równie ważne, co opisy dziewcząt które zwróciły jego uwagę podczas jazdy pociągiem, wakacji spędzanych na wsi, czy też z sąsiedztwa lub szkoły. Pewna zmysłowość językowa, połączona ze sporą dozą wyważenia także dodaje autorowi mentalnego wieku. Ta proza pachnie latami 60. W tle jest jazz, sport, kawiarnie, początek telewizji, Radio Luksemburg i Głos Ameryki, palenie papierosów, szelest czytanych i zapisywanych stron. Jest dużo natury. Nie czuć w ogóle, że panował wtedy socjalizm. Tu owszem umiera Stalin, ale poza tym są wspomnienia wojenne związane z AK, emigracją, są Ernest Hemingway i Albert Camus. Wydaje mi się, że „Lata spokojnego słońca” czyta się dziś nawet lepiej, niż wtedy, gdy się ukazały. Połknąłem tę książke niemal za jednym razem. Masa nostalgicznych wrażeń.

Posłuchaj najnowszej listy przebojów
×