Dla mnie Małgorzata Kożuchowska to Natalia Boska z „Rodzinki.pl”, więc bez uprzedzeń zasiadłem do serialu „Aniela”, w którym zagrała główną rolę. Towarzyszą jej gwiazdy kina lat 90. w osobach Cezarego Pazury i Renaty Dancewicz, a ponadto Jacek Poniedziałek, Jerzy Bończak i Gabriela Muskała, która ma ostatnio dobrą passę. Do tego dochodzi grono młodych i bardzo młodych aktorów. Serial ma formę niczym „The Office”, czy „Co robimy w ukryciu?” – z tym gadaniem na boku do kamery i wypraszaniem kamerzystów z intymnych scen. Tekstowo przypomina miejscami prozę Masłowskiej, choć to taka Masłowska dla mas. Sporo tu hip-hopu, bo i rzecz w dużej części dzieje się wśród praskich blokowisk. Tytułowa Aniela żyje jak pączek w maśle, dzięki bogatemu mężowi. Gdy ten stwierdza, że jego „ja” jest bliższe dawnej znajomej z młodości – rockowej wokalistce, Aniela wpada w furię. Skutki są dla niej opłakane. Ma się wyprowadzić z domu i spróbować utrzymać z uczciwej pracy. Dla żyjącej w luksusach kobiety jest to szczególnie perfidne wyzwanie. Aniela jest jednak na tyle wściekła i rozgoryczona rozdzieleniem z nastoletnią córką, że faktycznie próbuje stanąć na nogi. Dla ludzi z Pragi jest przecież ikoną stylu i kimś do kogo warto aspirować. Zostaje nauczycielką w szkole ze zwyczajnie trudną młodzieżą i uczestniczy w planie bliźniaczek kierujących palcówką, by przerobić placówkę edukacyjną w hipsterski ośrodek. Wystarczy znaleźć inwestorów, których Aniela „zbajeruje”. Tymczasem bohaterka nieoczekiwanie zżywa się z lokalsami – z młodymi raperkami, sklepową z osiedlowego spożywczaka, z gangusem handlującym dragami. Mamy tu zatem „szare” życie i kobietę, która z nim zabawnie kontrastuje. Aniela kombinuje jak odzyskać córkę, jak wrócić do domu, jak zemścić się na adwokacie, który zgotował jej ten los, no i jak rozliczyć się z mężem? Jej poczynania i starania nie są pasmem sukcesów, ale z osoby godnej pożałowania, staje się postacią charakterną i jednak sympatyczną. Ten serial ma w sobie świeżość narracji, niezły język dialogowy i w sumie podejmuje chwytliwy temat. Zabawni bogaci i aspirujący do nich biedni – to odwiecznie wdzięczny układ. Osiedlowy gangster chce się przytulić do starszej od niego, ale jakże szykownej kobiety. Młode fanki rapu, zbliżając się do swego idola, muszą przeżyć bolesne rozczarowanie. Zgryźliwy nauczyciel nabiera nowej perspektywy, gdy ktoś docenia jego pracę. Dostajemy tu też opozycję modnego, żywego hip-hopu do lamerskiego rocka. Serial „Aniela” ma w sobie sporo luzu i bezpretensjonalności. Mnie on przekonał.